. To, co ulepią w Bolesławcu ma szansę trafić do znanych na całym świecie galerii, muzeów sztuki współczesnej, albo do mieszkań bogatych koneserów. Artyści żyją dla sztuki, ale czy ze sztuki da się żyć? Krakowskiego artystę, Stanisława Bracha zastaliśmy w pracowni na terenie Zakładów Ceramicznych "Bolesławiec" przy skomplikowanej i dużej formie. - To będzie kompozycja dwóch rzeźb - mówi Stanisław Brach. - Tak powstaje kobieta. Obok niej stanie mężczyzna, mniej więcej za tydzień. Razem opowiedzą skąd jesteśmy - bo przecież z gliny - w jaki sposób się rozmnażamy i dokąd idziemy. Stanisław jeszcze nie wie jaki los spotka jego najnowsze dzieło. Na pewno chciałby pokazać je widzom. Gdyby znalazł się kupiec, artysta chętnie odda glinianą parę w dobre ręce. Bo artysta też człowiek i z czegoś żyć musi. - Cały czas utrzymuję się i żyję z tego, co sam zrobię i wyłącznie z tego - mówi twórca. - Raz lepiej, raz gorzej. Do Krakowa przyjechałem bez niczego, dosłownie z pustymi rękami. Teraz mam rodzinę, której muszę zapewnić byt. Artystyczny grosz, to bardzo niepewny zarobek. - Utrzymując się ze sztuki niczego nie można zaplanować - wyznaje Stanisław Brach. - W trzy miesiące mogę zarobić tyle, ile inni przez cały rok, ale nigdy nie wiem, na jak długo będzie musiało mi to wystarczyć. Dzieło jest tyle warte, ile ktoś zechce za nie zapłacić. Wielu stałych bywalców Pleneru podkreśla, że w Bolesławcu powstały ich najlepsze dzieła. Bolesławiecki plener to najstarsza w Polsce impreza tego typu i jedna z najstarszych na świecie. Przez cały sierpień, międzynarodowe grono twórców pracuje w miejscowych zakładach ceramicznych. Korzystają z materiałów - czyli gliny - do woli. Na miejscu mają fachową pomoc technologów i możliwość wypalenia gotowych dzieł. Większość rzeźb artyści zabierają ze sobą. Część trafia do Muzeum Ceramiki i Bolesławieckiego Ośrodka Kultury. To właśnie z tych rzeźb powstaje poplenerowa wystawa, którą oglądać można w muzeach i galeriach na terenie Polski i poza jej granicami. Ilona Parejko