W grobie najpewniej spoczywa porucznik US Air Force. Mężczyzna rozpoczął służbę dwa miesiące po ślubie. Miał 29 lat. Był bombardierem, latał ciężkim samolotem B-17F. Podczas wojny trafił do niewoli. Był więźniem w obozie jenieckim Oberursel w Niemczech, a potem Stalag LuftIII w Żaganiu. Zmarł w wyniku choroby. Informacje o odnalezieniu prawdopodobnego miejsca pochówku amerykańskiego żołnierza potwierdza Departament Obrony USA. Radość tym większa, że byłyby to szczątki pierwszego amerykańskiego żołnierza znalezione od 1948 roku na naszym terenie. Wtedy to ostatni raz władze PRL zgodziły się na obecność w Polsce specjalnej jednostki, która poszukiwała amerykańskich lotników. Sowieci nie zgadzali się na nasze działania na tych terenach i dlatego dopiero teraz można rozpocząć pracę i badania, ponieważ nie ma już zimnej wojny. Dzięki temu mamy możliwość rozmów z ludźmi z takich państw, jak Polska - mówi korespondentowi RMF FM Lary Greer z Departamentu Obrony. W sumie Amerykanie szukają na naszym terenie około 100 zaginionych żołnierzy. Na grób amerykańskiego żołnierza trafiono dzięki determinacji siostrzenicy żołnierza, amerykańskich wojskowych, polskich historyków, a także pewniej starszej kobiety - Polki. Pani Stefania zapamiętała, jak ludzie zaraz po wojnie mówili, że w parku pochowano wojskowego. Przy jego mogile posadzono drzewo, którego liście przypominają kształt serca. Rzeczywiście w tym miejscu rośnie rzadko spotykana u nas surmia. Słuchaj Faktów RMF.FM