Do tragicznego zdarzenia doszło blisko dwa miesiące temu w Specjalistycznym Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Wałbrzychu. Z powodu sepsy zmarła tam kobieta w ciąży. Kierownictwo szpitala zapewniało od początku, że do zakażenia organizmu nie doszło na terenie placówki. 37-letnia kobieta, matka czwórki dzieci, przez dwa tygodnie przebywała w szpitalu na oddziale patologii ciąży. Nieoficjalnie wiadomo, że była w szóstym lub siódmym tygodniu ciąży. Stan kobiety gwałtownie się pogorszył. Doszło do sepsy. Mimo interwencji lekarzy, kobieta zmarła. Już wówczas lekarze sugerowali, że do zakażenia nie doszło na terenie szpitala. Według opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej, bezpośrednią przyczyna zgonu kobiety był stan styczny. Doszło do niego wskutek prób usunięcia płodu. - Takie próby były na pewno dwie. Po pierwszej z nich 37-letnia pacjentka trafiła na odział patologii ciąż wałbrzyskiego szpitala. Do drugiej próby doszło po upływie około trzech tygodni, kiedy kobieta była w szpitalu - mówi Ewa Ścierzyńska ze świdnickiej prokuratury okręgowej. Druga próba okazała się skuteczna, płód został uszkodzony, jednak doszło również do zakażenia. - Wszystko wskazuje na to, że nie doszło do tego w szpitalu - podkreśla Scierzyńska. Nie wiadomo, czy ciężarna sama podejmowała próby aborcji, czy ktoś jej w tym pomagał. Sama kobieta nie może odpowiadać za usunięcie ciąży. Odpowiedzialność karna (do 3 lat więzienia) ciąży jednak na osobie, która by jej pomagała lub podżegała ją do takiego czynu. Jak dotąd w tej sprawie nikomu nie postawiono zarzutów. Prokuratura oczekuje jeszcze na opinię ostatniego biegłego, który wypowie się w kwestii ewentualnych błędów w sztuce lekarskiej. - Na razie nic na to nie wskazuje, jednak kluczowa będzie tu opinia biegłego - wyjaśnia prokurator Ścierzyńska.