Utworzenie grupy żłobkowej dla 14 maluchów to koszt rzędu 120 tys. zł. Kwota niby nieduża, ale "gminy" w tej chwili na nią nie jest stać. Poza tym to nie na niej ciąży taki obowiązek - przekonuje burmistrz Krzysztof Kotowicz: - Rozumiem sytuację rodziców, ale organizacja i utrzymanie żłobka nie jest zadaniem własnym "gminy". Jest to kwestia jej budżetowych możliwości i samej woli. Gdyby był to wydatek jednorazowy, być może łatwiej byłoby się uporać z tym problemem. Ale w tym przypadku należy łożyć stale, mając na uwadze wymagania sanitarne i opiekuńcze. One są wysokie. Wzrost zainteresowania żłobkami jest spójny z sytuacją zawodową matek. Na wiele z nich miejsca pracy czekają krótko, bo pracodawcy mają swoje wymogi. Z drugiej strony wychowanie sporo kosztuje, więc każdy dodatkowy pieniądz w domu też jest istotny. - Na liście oczekujących jest pięćdziesięcioro dzieci i nie ma szans, żeby w tym roku udało się znaleźć dla nich miejsce. W całej gminie mamy tylko dwadzieścia pięć miejsc żłobkowych. Jedynym rozwiązaniem rzeczywiście byłoby zorganizowanie kolejnej, tylko nie mamy gdzie. Wykorzystywany na ten cel budynek jest stary - argumentuje burmistrz. Co niektórzy rodzice zapisują już swoje dzieci do żłobka, kiedy jeszcze ich mamy są z nimi w ciąży. A i tak niewiele to daje. Szczególnie teraz, kiedy widać efekty wyżu demograficznego. On najbardziej jest zauważalny w przedszkolach, w których też brakuje miejsc. - Na dzisiaj nie ma co marzyć o przyjęciu dziecka do żadnej grupy. Taka sytuacja już dawno nie miała miejsca - mówi Beata Mrozek, dyrektorka Przedszkola Publicznego nr 1 z Grupą Żłobkową w Ząbkowicach Śl. Co niektórzy rodzice skłonni są nawet zapłacić więcej, byleby mieć zapewnioną fachową opiekę i prawidłowy rozwój ich dzieci. I oni nie mogą zrozumieć, dlaczego władza nic nie robi w kierunku rozwoju placówek opiekuńczych. Przekonują, że to przecież na niej ciąży taki obowiązek. il