16 kwietnia na odcinku pomiędzy miejscowościami Uraz i Stary Dwór w Odrze znaleziono walizkę, zaczepioną o gałęzie i znajdującą się około 15 metrów od brzegu. Po wyciągnięciu jej okazało się, że w środku znajdują się zwłoki kobiety. - Decyzją prokuratora ciało zostało skierowane do zakładu medycyny sądowej. Sekcja wykazała zgon naturalny - mówi Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji. Podejrzewano, że kobieta pochodziła z rejonu Dolnego Śląska i miała około 50 - 60 lat. Przyjęto różne hipotezy. Jedną z nich było ukrycie przez członków rodziny faktu śmierci kobiety i pobieranie za nią emerytury lub renty. Podejrzewano również, że zamordowana mogła pochodzić ze Wschodu i pracować w Polsce. Albo - że była bezdomna, a jej zaginięcie mogło być zgłoszone kilka lat wcześniej. Jednak ostatnia z hipotez runęła, gdy okazało się, że nie było zgłoszenia zaginięcia osoby o takim rysopisie. - Identyfikację utrudniał dodatkowo brak jakichkolwiek znaków szczególnych u denatki. Na podstawie zdjęć kobiety, której ciało było mocno zmienione, policjanci dokonali rekonstrukcji jej wizerunku z okresu gdy jeszcze żyła. Wizerunek był szeroko pokazywany mieszkańcom województwa dolnośląskiego. Przekazano go również wszystkim jednostkom policji w kraju - dodaje Petrykowski. Dopiero w lipcu pojawiła się informacja, dzięki której nastąpił zwrot w śledztwie. Okazało się, że zgłoszono zaginięcie 60-letniej wrocławianki, która mieszkała z 40-letnim mężczyzną. Ten jednakże plątał się w zeznaniach, wobec czego zatrzymano go w celach przesłuchania. Gdy potwierdzono, że zwłoki w walizce należały do kobiety, z którą mieszkał, mężczyznę aresztowano na trzy miesiące. Zarzuca się mu znieważenie ciała oraz narażenie kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia poprzez nieudzielanie jej pomocy.