Co tam chleb, lepsze fajki Kto z nas nie spotkał na swojej drodze przykucniętego człowieka proszącego o jałmużnę. Przemierzając legnickie ulice niemal codziennie można zauważyć ludzi, skromnie - by nie powiedzieć nędznie - ubranych z wyciągniętą dłonią z metalową puszką po konserwie lub plastikowym pojemnikiem po sałatce na pieniądze. Niektórzy z nas litują się nad ich losem i wrzucają miedziane bilony. Inni przechodzą zupełnie obojętnie. Proszący o jałmużnę potrafią być cierpliwi i wytrwali. Mogą bez ruchu stać, siedzieć, klęczeć czy podpierać się przez wiele godzin, czekając na każdy grosz. Praktycznie nie odzywają się w ogóle. Szepczą tylko "dziękuję" lub skiną głową w geście podziękowania za datki. Na deptaku legnickiej ulicy Najświętszej Marii Panny, gdzie codziennie przewija się tysiące osób, można spotkać młodą dziewczynę, która klęcząc od wielu godzin prosiła przechodniów o jałmużnę. Dziennikarze wrzucili jej monetę i próbowaliśmy do niej zagadnąć. Z początku nie bardzo chciała z nimi rozmawiać, ale później trochę odsłoniła. Monika - tak się przedstawiła - tłumaczy, że pochodzi z biednej rodziny, ma wielodzietne rodzeństwo. Naukę skończyła na szkole podstawowej. Teraz woli, ale i musi żebrać. Dziennie "wyciąga" 20 do 30 zł. Nie wszystko oddaje jednak rodzinie. Część zostawia dla siebie. Mówi szczerze i bez ogródek - musi mieć na papierosy. A na chleb? - pytają dziennikarze. "Na to zawsze znajdą się pieniądze", odpowiada z rozbrajającym uśmiechem. Kula pod pachy i w nogi Wśród żebrzących są dwie grupy. Ci naprawdę potrzebujący i ci, którzy liczą na ludzką naiwność. Ostatnio wrocławskich policjantów zainteresował młody, zgarbiony mężczyzna z kulą żebrzący na jednym z newralgicznych skrzyżowań w mieście. Podchodząc do kierowców wyraźnie pociągał nogą. Widząc zbliżających się funkcjonariuszy, mężczyzna niespodziewanie wyprostował się, wziął kulę pod pachę i próbował uciec. Tak perfidnych naciągaczy i oszustów niestety nie brakuje. Socjolodzy zauważają pewną tendencję. Specjaliści mówią, że żebracy to wirtuozi artystycznego performance'u. Są opinie, że pomysłowość żebraków nie zna granic. Może ta starsza kobieta, chowająca zawiniątek na ręku przypominający dziecko, jest zwykłą naciągaczką. Może ten mężczyzna podpierający się o kulę wcale nie jest schorowany i biedny. Może, ale czy ktoś z nas przechodząc obok takiego człowieka, zadaje sobie takie pytanie? Można żebrać, ale nie nachalnie Jest jeszcze jedna grupa żebraków. Chodząc z jednego krańca ulicy na drugi zaczepiają przechodniów deklamując szybko wyuczoną regułkę, w stylu "że nie mam na chleb, że choćby grosik się przyda". Inni podążają za palącymi właśnie papierosy, prosząc o jednego szluga. Tacy są najgorsi, bo są natrętni, a to wielu z nas przeszkadza i irytuje. - W polskim prawie żebractwo nie jest zabronione ani karalne. Jeśli natomiast mamy do czynienia z żebractwem nachalnym, wymuszającym, to taki człowiek może być ukarany karą grzywny, pouczeniem lub wobec takiej osoby może zostać skierowany wniosek do sądu grodzkiego. W przypadku obcokrajowców można jedynie skierować wniosek o ukaranie do sądu grodzkiego - wyjaśnia Andrzej Srzedziński, komendant legnickiej Straży Miejskiej. Mieszkańcy Legnicy znają z widzenia co najmniej dwóch młodych mężczyzn, którzy w ten sposób permanentnie zaczepiają przechodniów. Obaj nie starają się wchodzić sobie w drogę, ale często widać ich w paśmie od legnickiej katedry po cały deptak. Wzdłuż i wszerz. Opracowanie: tom