Sami kopacze twierdzą, że nikogo nie widzieli, zgłoszenia w tej sprawie nie miał także sanepid i służby weterynaryjne. Straż miejska sygnały w tej sprawie odbierała, ale nikogo na gorącym uczynku nie złapała. Las w okolicach Mauzoleum wygląda jak po uderzeniu bomby. Dziury po biedaszybach, podkopane drzewa, sterty ziemi, ścieżki rozjechane przez koła dużych samochodów. O tym, że kopacze wrócili w to miejsce wiedzą już wszyscy. - Zgłosili się do mnie ludzie, którzy mówili o bardzo niepokojącym zjawisku. Podobno ktoś wywozi tam jakieś stare, zepsute mięso i zasypuje. I nie są to jedna czy dwie reklamówki, tylko hurtowe ilości - mówi radny Tomasz Pluta. Coś jest na rzeczy Jedziemy na miejsce. Ludzie pracujący w biedaszybie siedzą nad dziurą, popijają piwo i mówią, że niczego nie widzieli. - To jakieś bzdury. Śmieci to owszem tutaj wożą, ale nie żadne mięso - zapewniają. Dodają, że straż miejska kontroluje. Dlatego starają się nie wychylać i kontakty z władzą ograniczyć do minimum. - Sygnały o wywożeniu tam jakiegoś mięsa mieliśmy już od wiosny kilkakrotnie - tłumaczy Edward Świątkowski ze straży miejskiej. Patrolowali ten teren pod tym kątem, jednak miejsca wywozu nie zlokalizowali. Nikogo nie złapali także na gorącym uczynku. - Coś jednak na rzeczy musi być, skoro te - zwykle anonimowe sygnały - się powtarzają - tłumaczy strażnik. Często sprawdzają same biedaszyby, których zwykle na jesieni pojawia się więcej. Być może uda trafić się także na mięso. Śmieci, mięso, padlina? Dzwonimy do Powiatowego Lekarza Weterynarii. Takiego sygnału tam nie mieli, zresztą to i tak nie ich działka. W Sanepidzie, w dziale Higiena Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku również nic o tej sprawie nie wiedzą. Czyżby to po prostu plotka? Jeden z mieszkańców tych rejonów twierdzi, że nie. Pokazał nam miejsce, w którym z całą pewnością jest coś zasypane. Duża polana rozjechana kołami dużych samochodów. Na niej pagórki ziemi i liści spod których wystają reklamówki. - Gdy przechodziłem tutaj półtorej tygodnia temu to smród był taki, że nie szło wytrzymać - tłumaczy mężczyzna. - To był taki fetor zepsutego mięsa - dodaje. Gdy się poruszy jedną z kupek nad nią zlatują się muchy. Coś czuć, na pewno śmieci, ale czy padlina? - Tak mówili kopacze. Podobno ktoś przyjechał tutaj dużym samochodem i wysypywał worki - podsumowuje mieszkaniec śródmieścia. Michał Wyszowski wyszowski@nww.pl