Mężczyzna został przesłuchany. Badający go psychiatra stwierdził, że potrzebuje on pomocy lekarskiej i skierował na kilkudniowy pobyt w szpitalu. Testom przyglądał się prokurator okręgowy. - Kontakt był dosyć trudny. W zasadzie nie uzyskałem od tej osoby żadnych bliższych informacji na temat motywów zajścia - przyznaje Andrzej Reczka. Krzysztof W., prawdopodobnie około godz. 17, dał się przekonać policyjnym negocjatorom, odrzucił broń - kałasznikowa, którego miał ze sobą, zszedł z wieży aresztu i oddał się w ręce policji. Jak poinformowała Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji, cała akcja zakończyła się przed godz. 18 i "była sukcesem policyjnych negocjatorów, którzy przekonali strażnika, aby się poddał". Przyznała, że policja rozważała różne warianty rozwiązania konfliktu, w tym użycie siły. Na miejsce, oprócz antyterrorystów z Wrocławia, sprowadzeni zostali również policyjni snajperzy. Bagrowska dodała, że po przesłuchaniu przez prokuratora strażnika zbada lekarz psychiatra i to on ostatecznie zdecyduje, gdzie mężczyzna zostanie umieszczony. 43-letni strażnik więzienny z 10-letnim stażem dopiero co wrócił z długiego zwolnienia lekarskiego. Warunkiem jego powrotu do pracy było przedstawienie zaświadczenia od psychologa o braku przeciwwskazań do służby, co mężczyzna uczynił. Dziś rano po przyjściu do pracy pobrał broń i został skierowany na wieżę. Chwilę później zza muru aresztu rozległy się strzały. Ustalono, że około godz. 11. mężczyzna strzelił ze służbowego karabinu 5 razy w ziemię. Nikogo na szczęście nie ranił. Potem zabarykadował się na wieżyczce strażniczej. Nie wiadomo, co kierowało desperatem. Mężczyzna nie wysuwał żadnych żądań i nie podejmował z nikim rozmów, ale słuchał tego, co mówili mu przez telefon komórkowy. Na miejsce została sprowadzona jego żona, która pomagała negocjatorom w zrozumieniu motywów działania strażnika i porozumieniu się z nim. Z informacji RMF wynika natomiast, że przeciwko strażnikowi było prowadzone postępowanie dyscyplinarne - miał on konflikt z szefem ochrony aresztu. Zawieszono je, gdy mężczyzna poszedł na zwolnienie lekarskie. Rzeczniczka służby więziennej poinformowała, że przy przyjmowaniu do służby obowiązują kilkustopniowe badania lekarskie, m.in. testy psychologiczne. - Wielu kandydatów po nich odpada - dodała. Ci, którzy przejdą dalej, są badani m.in. przez psychiatrów i neurologów. Pozytywne orzeczenie komisji lekarskiej jest jednym z warunków przyjęcia do służby. Co kilka lat funkcjonariusze przechodzą badania kontrolne, w zależności od stanowiska pracy.