52-letni podejrzany był odpowiedzialny za przeglądy urządzeń gazowniczych na terenie Zielonej Góry. - Nieumyślnie miał przyczynić się do zaistnienia awarii, ponieważ nie sprawował należytego nadzoru nad pracą i stanem technicznym urządzeń gazowniczych - powiedział w poniedziałek Jacek Buśko z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. To pierwsza osoba, której zielonogórska prokuratura rejonowa przedstawiła zarzuty w śledztwie mającym wyjaśnić okoliczności i przyczyny awarii gazowej w Zielonej Górze. Do awarii doszło 30 listopada 2010 roku. Z ustaleń śledztwa (w tym opinii biegłych) wynika, że była ona wynikiem niesprawności stacji redukcyjnej, która zmniejsza ciśnienie gazu - ze średniego w sieci, do niskiego, pod którym trafia do instalacji budynków. Usterka spowodowała wtłoczenie do instalacji gazu pod ciśnieniem kilka razy większym niż powinien. To spowodowało serię wybuchów w kilkudziesięciu kuchenkach gazowych na Osiedlu Pomorskim, Śląskim i Raculka w Zielonej Górze. Ponieważ istniało duże zagrożenie, że może dojść do kolejnych wybuchów, na kilka godzin ewakuowano mieszkańców tych osiedli - w sumie ok. 6,5 tys. osób. W wyniku wybuchu w jednym z bloków na os. Pomorskim zginął 51-letni mężczyzna, a 23-letni został poparzony; po leczeniu wyszedł ze szpitala. 52-latek usłyszał zarzut z art. 163 kodeksu karnego, który mówi o sprowadzeniu bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia wielkich rozmiarów. Prokurator Buśko dodał, że śledztwo jest kontynuowane.