Byłego prezesa firmy Krzysztofa B. i byłego wiceprezes Piotra L. sąd uznał za winnych niezgodnego z prawem rozwiązania umów o pracę ze 145 pracownikami przedsiębiorstwa i "uporczywego działania na ich szkodę". Były prokurent spółki Grzegorz W. oraz były wiceprezes Piotr L. zostali skazani za utrudnianie i uniemożliwianie kontroli, którą próbowali przeprowadzić inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy. Wszyscy mają zapłacić od 15 tys. zł do 10 tys. zł grzywny. Spór pracowników "Jedynki" z kierownictwem firmy rozpoczął się pod koniec 2003 r. Po jednodniowym proteście w styczniu 2004 r. ponad 170 osób zostało dyscyplinarnie zwolnionych. Mimo że później część z nich przywrócono do pracy, protest przerodził się w okupację przedsiębiorstwa. W marcu 2004 r. strajkujący zostali siłą usunięci z budynku przez ochroniarzy wynajętych przez zarząd. Do maja strajkowali przed siedzibą firmy. W tym czasie trwały negocjacje, które zakończono porozumieniem. Jak mówiła w poniedziałek sędzia Anna Plewińska, pomimo zawartego porozumienia ze związkami zawodowymi, oskarżeni chcieli działać na złość pracowników i pozbyć się niewygodnych osób z firmy. - Nie sprostowano świadectw pracy, choć istnieją dowody na to, że zarząd firmy otrzymywał zarówno ze strony ministerstwa pracy oraz wojewody pisma, by tak uczynić. Prezes B. był kiedyś wiceministrem pracy i musiał zdawać sobie sprawę z faktu, że powoływanie się na opinię jednej kancelarii prawnej na temat dyscyplinarnego trybu zwolnienia z pracy to za mało, by wystarczająco uzasadnić takie postępowanie. Przygotowano tę opinię, by tylko móc się na nią powoływać - uzasadniła sędzia. Sąd nie znalazł dowodów na to, że zarząd powinien wypłacić pracownikom wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych i uniewinnił Grzegorza W. od zarzutu utrudniania działalności związkowej. Pod koniec lipca 2004 r. wrocławski sąd pracy orzekł, że "Jedynka" niezgodnie z prawem zwolniła 136 pracowników i zasądził od firmy odszkodowania dla zwolnionych. 135 pracowników miało otrzymać odszkodowania w wysokości trzech pensji. Jednego pracownika sąd przywrócił do pracy. Sąd nakazał też zmienić świadectwa pracy z wpisem o dyscyplinarnym zwolnieniu pracowników. W tym czasie przedsiębiorstwem kierował już zarząd komisaryczny. Potem postawiono je w stan upadłości. Jak powiedział PAP w poniedziałek były szef zakładowej Solidarności Zbigniew Rudnik, syndyk masy upadłościowej w kolejnych latach zaspokoił żądania wierzycieli - również pracowników. Prezes Krzysztof B. i prokurent Grzegorz W. są oskarżeni w osobnym procesie o wyprowadzenie majątku z firmy. Ogłoszenie prawomocnego wyroku w tej sprawie Sąd Okręgowy we Wrocławiu odroczył do stycznia 2014 r.