Zakratowane balkony podzieliły lokatorów na zwolenników i przeciwników takich rozwiązań antywłamaniowych. Ci pierwsi twierdzą, że dzięki kratom, nikt nie włamie się do ich mieszkania. Ci drudzy przyznają im rację, tylko obawiają się, że po kratach złodzieje mogą z kolei wejść do ich domów. Jakie jest wyjście z sytuacji? Założenie rolet, wstawienie dodatkowych okien lub rozsuwanych krat. Ale większości domowników na parterach nie stać na takie inwestycje i koło się zamyka. Problemem ludzi mieszkających na parterze w dużych osiedlach mieszkaniowych w Legnicy czy w Lubinie są nisko osadzone balkony. Na niektórych blokowiskach gołym okiem widać, że odległość od ziemi do krawędzi balkonu jest niewielka. W takich sytuacjach nie trzeba być sprawnym fizycznie, by wdrapać się po balkonie i znaleźć się w mieszkaniu. Z takich okazji korzystali i nadal korzystają włamywacze, którzy pod nieobecność domowników, w ten sposób dostają się do mieszkań na parterze. By ustrzec się przed niepożądanymi gośćmi lokatorzy z parteru nagminnie zaczęli zabezpieczać swoje balkony. Jedni powstawiali okna, drudzy kupowali mechaniczne rolety. Ale najbardziej popularną metodą stało się kratowanie balkonów. Kiedyś trzeba było zrobić projekt i mieć pozwolenie na budowę. Dzisiaj, by zamontować kraty, wystarczy tylko uzyskać zgodę od właściwej spółdzielni mieszkaniowej, a potem zgłosić taki zamiar do wydziału gospodarki przestrzennej, architektury i budownictwa podległego urzędu miasta lub gminy. Dlatego takich widoków jest dzisiaj pełno na naszych osiedlach. Pani Izabella mieszka na parterze jednego z bloków na legnickim osiedlu Piekary. Jest jedną z setek mieszkanek Legnicy, która wstawiła na balkonie kraty. Teraz po latach, kraty stały się przyczyną konfliktu i niesnasek międzysąsiedzkich. - Wprowadziliśmy się tam z mężem na początku lat 90. Kiedy włamano się do naszego mieszkania przez odkryty balkon, nie zastanawiałam się długo i wstawiłam kraty, bo obawiałam się kolejnego włamania. Ale sąsiadka mieszkająca nad nami uznała, że po naszych kratach, ktoś teraz może wejść do jej mieszkania. Rozumiem ją, tylko dlaczego w tej sprawie my musimy być poszkodowani - relacjonuje mieszkanka Piekar. Sytuacja, w jakiej znaleźli się nasi bohaterowie, nie jest odosobnionym przypadkiem. Bo przecież takich lokatorów, którzy na swoich balkonach mają zamontowane kraty są tysiące. Ale kraty na balkonach mogą być niebezpieczną pułapką dla domowników w przypadku wybuchu pożaru w mieszkaniu. W takich sytuacjach ucieczka z balkonu przed żywiołem jest niemożliwa. O tym też muszą pamiętać mieszkańcy "zakratowanych" osiedli. Tomasz Jóźwiak