Sąd uznał, że Dariusz M. działał w obronie własnej. - Musiał sobie poradzić z grupą 18 osób, które demolowały jego lokal. Chwycił za broń i zaczął strzelać - mierzył w nogi napastników. Nie można więc mówić, że strzelał z zamiarem zabójstwa - uzasadniał sędzia Wiesław Rodziewicz. Uznano go winnym jedynie trzeciego z zarzuconych mu czynów: próby postrzelenia kolejnego z napastników. Sąd odstąpił jednak od wymierzenia mu kary. Prokuratura zapowiada apelację. Do zdarzenia doszło 13 października 2003 r. we wsi Juszczyn pod Środą Śląską. Dariusz M. ma tam bar, który wcześniej był kilka razy demolowany przez nieznanych napastników. Mężczyzna zgłaszał to na policję, ale bez efektu. W dniu zdarzenia Dariusz M. otrzymał telefon z baru, że lokal znów jest demolowany przez grupę młodych mężczyzn ze Środy Śląskiej. Poszedł więc do baru ze strzelbą myśliwską. Przed lokalem doszło do starcia z napastnikami. Dariusz M. postrzelił w nogę Kazimierza S., który się wykrwawił. Ranny w nogę został również Marcin S. Po ogłoszeniu wyroku na sali sądowej rozległy się krzyki zdenerwowanych orzeczeniem rodzin postrzelonych mężczyzn. Ojciec nieżyjącego napastnika krzyczał do Dariusza M.: - Morderco, nie wyjdziesz z tego żywy. Ten wyrok to skandal. W związku z groźbami radny został objęty całodobową ochroną policji. Mówi on, że cały czas czuje się zagrożony. Wynajął ochroniarzy, by odwozili jego dzieci do szkoły, bo nieznane osoby mu grożą.