Na budowę placu spółdzielnia wydała 100 tysięcy złotych, zbierając po 2 złote od mieszkańca dodane w czynszu. Inne spółdzielnie nie chciały dzielić się kosztami, więc plac dla nich zamknięto. - Jest to jakaś chora selekcja. Tak być nie powinno, bo trudno wytłumaczyć, że jego koledzy mogą tam wchodzić i się bawią, a moje dziecko zostaje za kratami i patrzy, jak się te dzieci bawią - mówi jedna z matek. Była tam też nasza reporterka Barbara Zielińska: