Nieprzyjemny obowiązek Zgodnie z prawem urząd gminy ma obowiązek wypełniać akty zgonów ludzi, którzy zginęli na terenie gminy Jordanów Śląski. - Na przestrzeni ostatnich lat wypełniałam kilkanaście takich aktów. W końce przestałam je liczyć. To przykre. Sporo zabitych w wypadkach pochodzi z naszej gminy - ubolewa Maryla Stawczyńska, kierowniczka USC w Jordanowie Śląskim. Wiedzą, gdy coś się stało Mieszkańcy, gdy słyszą syrenę strażacką, a później helikopter to wiedzą, że na drodze stało się coś niedobrego. Na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 8 z drogą powiatową z Sobótki do Jordanowa nie ma krzyży. W trawie leżą za to fragmenty zderzaków samochodowych, potłuczone fragmenty szyb i silikonowe rękawiczki ratowników medycznych. Makabryczne wspomnienia - Najtragiczniejszy wypadek na "ósemce" pamiętam w pobliżu Mlecznej, kilka kilometrów od Jordanowa, kiedy w samochodzie spłonęli żywcem młodzi ludzie - opowiada Marek Dąbek, kierowca gimbusa i strażak z OSP. Mieszkańcy Mlecznej zapamiętali też tragedię z 2004 roku, kiedy to Bus przewożący ludzi czołowo zderzył się z tirem. Na miejscu zginęły trzy osoby, czwarta zmarła w szpitalu. - Nie słychać było pisku opon, tylko huk. Gdy przybiegłem na miejsce zobaczyłem same powykręcane ciała - relacjonował po wypadku Tomek Żuk, mieszkaniec Mlecznej, którego dom stoi niedaleko drogi nr 8. Rok temu cztery osoby zginęły w wypadku w okolicach Pustkowa Wilczkowskiego. Kierująca oplem kobieta jadąca w stronę Kłodzka zjechała na lewy pas. W tym czasie kierowca jadącej z przeciwka cysterny zaczął hamować. Ciężarówka stanęła w poprzek drogi. Uderzył z w nią bus wiozący uczniów z Kłodzka i inne pojazdy, które zaczęły się palić. Podczas akcji ratunkowej strażacy obawiali się, że zapali się cysterna. Na drodze rozlało się ok. 500 litrów paliwa. - Ostatni tragiczny wypadek na skrzyżowaniu w Jordanowie Śląskim, wydarzył się ok. 3 tygodnie temu. Ofiarą była dwunastoletnia dziewczynka, która wypadła z samochodu - informuje Józef Zięba, kierownik OSP w Jordanowie Śląskim. Dziecko najprawdopodobniej nie miało zapiętych pasów. Znamy przyczyny Zdaniem strażaków połowa ofiar w czasie wypadków wylatuje z samochodu przez szybę lub drzwi, które się otwierają. - Wynika to z dwóch powodów: ofiary nie mają zapiętych pasów i kierowcy pędzą z zawrotną prędkością. Mało, kto przestrzega dozwolonej prędkości w tym miejscu - 70 km na godzinę - dodaje Marek Dąbek. Apel wójta, apel nauczycieli Zarządcą drogi jest Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Henryk Kuriata, wójt Jordanowa Śląskiego zwracał uwagę dyrekcji, aby podjęła działania ograniczające ilość tragedii. - W odpowiedzi otrzymałem pismo, że w najbliższym czasie GDDKiA przystąpi do remontu drogi polegającego na poszerzeniu o lewoskręty. Droga ma być również lepiej oznakowana, a jeśli zajdzie potrzeba powstanie nawet sygnalizacja świetlna. Tylko, że te plany istnieją już od 2 lat, a remontu nadal nie ma - rozkłada ręce wójt. Zdaniem GDDKiA budowa ronda w tym miejscu jest również nieuzasadniona. - A szkoda, bo rondo było wskazane i z pewnością ograniczyłoby ilość wypadków. Mieszkam w Glinicach i wiele razy byłem świadkiem tragedii na skrzyżowaniu. Jeśli nie rondo, to niech przynajmniej światła zamontują - apeluje Krzysztof Wasiak, nauczyciel z gimnazjum w Jordanowie Śląskim. Parę lat temu wystartował program "Bezpieczna ósemka", którego celem było poprawienie bezpieczeństwa na drodze. Zdaniem kierowców program skupił się na wymalowaniu na jezdni znaków stopu i ustawienia wzdłuż drogi fotoradarów. Jacek Bomersbach