Kiedy wydawało im się, że już za moment zostaną pełnoprawnymi funkcjonariuszami formacji, która tak bardzo poszukuje ludzi do pracy, że aż kusi banerami i ogłoszeniami, delikatnie pisząc - pokazano im drzwi. Natomiast naczelnik Działu Kadr Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu przestrzegł - jak przywołują jego słowa, aby nie dochodzili niczego, bo i tak nie wygrają. Dziś najbardziej żałują tego, że tak szybko zrezygnowali z dotychczas wykonywanych zawodów. Magdalena rozstała się ze swoją szkołą, gdzie była nauczycielką, Monika zlikwidowała działalność gospodarczą, natomiast Jarosław przestał być pracownikiem firmy ochroniarskiej. Na to posunięcie zdecydowali się po tym, gdy telefonicznie ich poinformowano, że muszą tak uczynić, bo są to wymogi procedur przyjmowania kandydatów do pracy w policji... Wielkie marzenia - Wydawało mi się, że będzie to ciekawa praca. Nawet chciałam podjąć studia z nią związane. Służba mundurowa zawsze mi się podobała i kojarzyła z czymś niezwykle ciekawym, pozwalającym awansować. Decyzja była więc przemyślana - przyznaje Monika. - Tym bardziej, że mam dwoje już dorosłych dzieci i męża policjanta. Według Magdaleny - fakt bycia funkcjonariuszem policji mobilizuje do tego, aby stale się szkolić i doskonalić, być na bieżąco za pan brat z prawem: - Mamy po trzydzieści lat, jakieś doświadczenie życiowe za sobą, postanowiliśmy podjąć pewne ryzyko starając się o przyjęcie do policji - zauważa. Komplet dokumentów złożyli w Komendzie Powiatowej Policji w Kłodzku. Później otrzymali telefon, że są skierowani na testy wiedzy i sprawności, które zaliczyli i dostali się na wyższy etap kwalifikacji. Kolejny telefon związany był z wezwaniem na multiselekt, czyli rozmowę z psychologiem oraz testy komputerowe sprawdzające ich predyspozycje. Na wyniki czekali dwa tygodnie - były dla nich pozytywne. Podróże nadziei - Zostaliśmy zaproszeni na następny etap, tzw. wywiad zorganizowany. W komisji siedziały trzy osoby: psycholog i dwie osoby z kadr. Kadrowiec miał komplet naszych dokumentów, wiedziano, kim jesteśmy, co aktualnie wykonujemy. - Po prostu nas prześwietlono - mówi Magdalena. - I ten etap przeszliśmy, i skierowano nas na komisję lekarską. Jednocześnie złożyliśmy ankietę bezpieczeństwa, co było potrzebne, żeby nas jeszcze dokładniej sprawdzili. Do Wrocławia jeździli kilkakrotnie, robili wyniki na własny koszt. Ponieśli niemałe wydatki. Zgodzili się na nie biorąc pod uwagę fakt, że skoro gra idzie o ważną stawkę, muszą ponieść tego koszty. Otrzymali telefon, że są już po wszystkich procedurach i mają stawić się na szkolenie o informacjach niejawnych połączone ze spotkaniem organizacyjnym. Polecono im zabrać ze sobą komplet dokumentów, w tym świadectwa pracy, zdjęcia do legitymacji służbowych. Znaleźli się w grupie około 90 wyselekcjonowanych osób, co do których nie było żadnych zastrzeżeń ze strony odpowiadających za nabór. Kubeł zimnej wody - Wypełniliśmy tam różne kwestionariusze ważne do wysługi lat, odbyło się też branie miary krawieckiej na mundury dla nas. Po kolei wyczytywano też, kto, gdzie ma przydział do pracy i przy okazji zauważano, komu ewentualnie brakuje coś z dokumentów. W naszym przypadku nie było jakichkolwiek uwag. Wręcz usłyszałyśmy: jesteście panie przyjęte. Wałbrzych, proszę się zgłosić 28 lipca do komendy miejskiej - relacjonuje Magdalena. - Byłam wspólnikiem firmy, więc po takim upewnieniu zamknęłam działalność gospodarczą. Tymczasem we wtorek, 23 lipca, otrzymałam wiadomość telefoniczną z KWP, że proces kwalifikacyjny w stosunku do mnie został zakończony. Identyczną informację otrzymała Magda i Jarosław. Oznaczało to, że nie zostaliśmy przyjęci. W ten oto sposób stałam się bezrobotna - podkreśla Monika.