Po czerwcowej wizycie komisji weryfikacyjnej przygotowań sytuacja polskiego pretendenta była niezła. Jednak od tego czasu do Biura Wystaw Międzynarodowych (BIE), które przyznaje EXPO, przyjęto 12 nowych państw. Wśród nich Kiribati, Komory, wyspy Tuvalu, które dysponują jednym głosem, podobnie jak dotychczasowi członkowie BIE. Polscy dyplomaci anonimowo ujawniają, że masowe wstępowanie do Biura to efekt działań Korei Południowej, która rywalizuje z Polską i Marokiem o organizację wystawy w 2012 roku. - Wszystko odbywa się zgodnie z procedurą i nie mamy podstaw do interwencji - przyznaje Robert Szaniawski, rzecznik MSZ. Jednak rok temu Wrocław, Tanger i Josu zawarły dżentelmeńską umowę, w myśl której o wyborze miało zadecydować 98 ówczesnych członków BIE. - Gdyby tak zostało, mielibyśmy poważne szanse na zwycięstwo - mówi Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, który przyznaje, że w tej chwili naszej kandydaturze brakuje kilku głosów. Dlatego Polska zabiega, by państwa dopiero przyjęte do BIE nie brały udziału w głosowaniu. - Ich delegacje nie odwiedziły Polski, nie widziały naszych prezentacji - podkreśla Dutkiewicz. Michał Tabisz, dyrektor biura pełnomocnika rządu ds. organizacji 2012, obawia się, że nawet pewne już głosy mogą odpłynąć bez szybkiego poparcia nowego rządu. - Zrobię, co mogę, ale od zaprzysiężenia do ogłoszenia wyników EXPO minie zaledwie osiem dni - mówi Radosław Sikorski, typowany na szefa . Dlatego władze PO usiłują działać już teraz. "Newsweek" dotarł do listów wysłanych przez Donalda Tuska do ok. 40 szefów rządów lub ambasadorów. Choć prośby o poparcie polskiej kandydatury wysłano 6 listopada, mogą nie dojść na czas.