Medykamentów zabrakło w połowie stycznia. Nie można ich było sprowadzić, bo nie ogłoszono listy leków, które nie są zarejestrowane w Polsce, a potrzebują ich pewne grupy pacjentów. Kiedy sprawa stała się głośna, zawieszony został wiceminister zdrowia Krzysztof Trączyński. Z kolei do Akademii wpłynął faks z ministerstwa z wnioskiem o odwołanie dyrektora Dziecięcego Szpitala Klinicznego. Postępowanie wyjaśniające już się kończy. O jego dotychczasowych wynikach powiadomiono - na razie tylko ustnie - rektora Akademii Medycznej. I właśnie te pierwsze, niepełne rezultaty wskazują, że wśród odpowiedzialnych za styczniowy brak leków dla dzieci chorych na raka są pracownicy Dziecięcego Szpitala Klinicznego. - Stwierdziliśmy pewne uchybienia proceduralne. Nie wszystko było załatwiane tak, jak by tego wymagała litera prawa - mówi Krzysztof Kmieciak, rzecznik wrocławskiej uczelni. Nie chce jednak na razie wymieniać winnych z imienia i nazwiska. Mówi, że zarzuty są zbyt poważne, by się z tym spieszyć. Końcowe wyniki postępowania wyjaśniającego powinny być znane pod koniec tygodnia. Już wcześniej rektor wrocławskiej Akademii Medycznej zapowiedział, że po znalezieniu winnych skieruje sprawę do prokuratury. Niezależnie od tego, prokuratura prowadzi już własne śledztwo, mające ustalić odpowiedzialnych za narażenie zdrowia i życia dzieci chorych na raka. Marek Jankowski