- Początkowo te patrole miały oddziaływać wyłącznie psychologiczne. Nie od dziś wiadomo, że sama obecność umundurowanego funkcjonariusza odstrasza potencjalnych sprawców wykroczeń - mówi Dagmara Turek-Samól, rzecznik wrocławskiej straży miejskiej. Okazało się jednak, że takie pary doskonale sprawdzają się w akcji: wyłapują kierowców jadących pod prąd, odstawiają pijanych na izbę wytrzeźwień, łapią złodziei, zdarzyło się nawet, że strażnik i ochroniarz udzielali pierwszej pomocy osobie, która skoczyła do Odry. Do tej pory mieszane patrole można było spotkać tylko na wrocławskim Starym Mieście. Od 4 maja ruszą na największe wrocławskie osiedle mieszkaniowe - Kozanów. Jego mieszkańcy najbardziej narzekają, że nikt nie pilnuje tam porządku. Tymczasem właśnie na osiedlach popełnianych jest najwięcej drobnych wykroczeń: w pobliżu placów zabaw pije się alkohol, dewastowane są elewacje budynków, ktoś komuś podrzuca śmieci, psy wyprowadzane są bez smyczy i kagańca. Wrocław to pierwsze miasto w Polsce, gdzie działają mieszane patrole - strażnik miejski plus ochroniarz z prywatnej firmy. Pomysł komendanta straży, Jerzego Laszczaka, ma być sposobem na kłopoty kadrowe - bez żadnych dodatkowych kosztów pozwala zwiększyć liczbę mundurowych na ulicach. W stolicy Dolnego Śląska, liczącej ponad 600 tysięcy mieszkańców, jest dwustu strażników miejskich.