W ubiegłym roku Grzegorz Gąsiorowski wysłał do Ministerstwa Edukacji Narodowej skargę, w której władze uczelni nazwał złodziejami. Jego zdaniem ani dziekan, ani rektor nie wyjaśnili mu, na co tak naprawdę przeznaczane są opłaty pobierane od studentów zaocznych. Według regulaminu powinny one pokrywać koszty zajęć dydaktycznych. Gąsiorowski uważa, że pieniądze trafiają na zupełnie inne konta. Nie są wydawane na zajęcia, na kształcenie, ale na inwestycje budowlane uniwersytetu. Decyzja komisji jest dla niego zaskoczeniem: - Nie spodziewałem się, że komisja dopuści się wydalenia za krytykę obywatelską. To jest dla mnie dziwne, niesamowite - mówi. Przedstawiciele uczelni, którzy mogliby się wypowiedzieć w tej sprawie, byli dziś nieuchwytni. Wcześniej władze uniwersytetu, wypowiadając się na ten temat podkreślały, że Gąsiorowski, używając w skardze słów: "kradzież" i "złodzieje", zniesławił UW i dlatego powinien zostać wykluczony z grona studentów. Decyzja komisji jest nieprawomocna, a wyrzucony student będzie się odwoływał. W ciągu ostatnich kilkunastu lat nie zdarzyło się, by jakiś student został wyrzucony z uczelni z powodów pozamerytorycznych. 95 proc. wyrzuconych to ci, którzy fałszowali oceny w indeksie.