Najciężej poszkodowanych mężczyzn przewieziono do jednego z wrocławskich szpitali. Pomimo reanimacji jeden z nich zmarł. - Z pierwszych ustaleń lekarzy wynika, że 24-latek został uderzony nożem w plecy. Gdy upadł, został jeszcze pobity - powiedział Dariusz Boratyn z wrocławskiej policji. Wcześniej świadkowie powiedzieli, że ofiara wpadła na uliczną lampę, po czym upadła i została pobita. Kilku rannych mimo poważnych obrażeń na własne życzenie opuściło szpitale. - Trafiło do nas kilku młodych ludzi. Jednak pomimo że jeden miał złamaną kość podudzia, a drugi zwichnięty bark, odmówili oni poddania się badaniom i dosłownie uciekli ze szpitala. Trzeci z mężczyzn z ranami kłutymi uda również nie wyraził zgody na hospitalizację i opuścił placówkę - powiedziała pielęgniarka z izby przyjęć szpitala im. Rydygiera we Wrocławiu. Rannych kibiców opatrywano też w szpitalu im. Babińskiego we Wrocławiu. Lekarz dyżurny powiedział, że większość z nich również odmówiła hospitalizacji. W szpitalu został tylko jeden z chuliganów. Jest nieprzytomny. Po pojawieniu się policji kibice zaczęli uciekać, rzucając w interweniujących funkcjonariuszy kamieniami, a nawet tasakami. - Okoliczni mieszkańcy z przerażeniem w oczach chowali się do bram i zamykali okna w mieszkaniach - powiedział świadek zdarzenia. Ok. 200 metrów od miejsca bójki policja otoczyła chuliganów. Funkcjonariusze przez megafon kazali im się położyć na ziemię. 120 osób zatrzymano. Policja zapowiedziała, że wystąpi do sądu o ukaranie uczestników bójki. Rzecznik dolnośląskiej policji uważa, że bitwa była dokładnie zaplanowana. - Oni w ogóle nie przyjechali na mecz, a umówili się poprzez telefony komórkowe po to, żeby stoczyć ze sobą chuligański pojedynek. Przypuszczenia policji potwierdza fakt, że zamieszki miały miejsce kilometr od stadionu. Wrocławianie, którzy mieszkają w okolicach stadionu mówią, że jeszcze nigdy burdy pseudokibiców nie przybrały tam takich rozmiarów. Posłuchaj także relacji wrocławskiego reportera RMF Macieja Sasa: Do podobnej tragedii doszło też w marcu 2001 roku, gdy w Katowicach i Chorzowie odbywały się tzw. podwójne derby Śląska. Grupy kibiców Górnika Zabrze czekały w Rybniku na wracających pociągiem z Katowic kibiców Odry Wodzisław. W bójce zginął 20-letni kibic Odry. 19-latek, który ugodził go nożem, został skazany na 10 lat więzienia. Ofiarami kibiców padają też niekiedy osoby postronne. W sierpniu 2001 roku kibice wracający z meczu Wisły Kraków z FC Barcelona kamieniami i kijami zaatakowali stojący na światłach osobowych samochód osobowy. Pasażer auta został ciężko pobity płytą chodnikową. W sierpniu 1999 roku dwaj kibice Śląska Wrocław jadący na mecz do Zamościa wyrzucili z pociągu 39-letniego pasażera. Mężczyzna zginął na miejscu. Napastnicy zostali za to skazani na 15 lat więzienia.