Protestujący nie wierzą, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. Ich zdaniem powodem śmierci młodego mężczyzny była brutalność policjantów. Na miejscu zebrało się - jak informuje PAP - około 200 osób. ("Gazeta Wrocławska" pisała o około 400 manifestujących). Podczas protestu doszło do zamieszek. Grupa kilkudziesięciu osób zaczęła rzucać w policjantów kamieniami i petardami. W odpowiedzi na to funkcjonariusze ruszyli z tarczami w kierunku atakujących ich ludzi. Ci zaczęli uciekać. Policja podała, że sytuacja już się uspokoiła, a manifestację zakłóciła wspomniana grupa chuliganów. Zatrzymano kilka osób rzucających kamieniami. Po godz. 20:00 większość protestujących rozeszła się. Jak relacjonuje "Gazeta Wrocławska", na miejscu zostało około 30 osób. Jak poinformowała PAP Iwona Kuc z Komendy Głównej Policji, wszystkie okoliczności tej sprawy są wyjaśniane przez trzy komórki: wydział kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu oraz biuro kontroli i biuro spraw wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Podkreśliła, że policja ściśle współpracuje z prokuraturą, która wyjaśnia okoliczności śmierci mężczyzny. "Naszym celem i zadaniem jest to, aby odtworzyć krok po kroku to zdarzenie i wyjaśnić tę sprawę. Apelujemy o zachowanie spokoju i powstrzymanie emocji". Śmierć Igora Już wczoraj wieczorem kilkadziesiąt osób protestowało przed komisariatem, gdzie zmarł Igor S. Jak informowało wczoraj radio RMF FM, sekcja zwłok zlecona przez prokuraturę nie wyjaśniła przyczyn zgonu 25-latka. Zlecono dodatkowe badania, między innymi toksykologiczne. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że przy mężczyźnie policjanci zabezpieczyli podejrzaną substancję. We wtorek funkcjonariusze potwierdzili, że Igor S. miał przy sobie środek psychoaktywny. - Potwierdziły to badania laboratoryjne. W woreczku przy zatrzymanym były dopalacze - powiedział RMF FM Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji. Policja: Mężczyzna zachowywał się irracjonalnie 25-letni mężczyzna został zatrzymany w niedzielę rano na wrocławskim rynku; był poszukiwany przez policję. Według funkcjonariuszy mężczyzna był agresywny i musieli oni użyć paralizatora. - Mężczyzna w czasie interwencji nie chciał podać swoich danych personalnych. Został poinformowany, że będzie przewieziony na komisariat by ustalić jego tożsamość to mężczyzna wpadł w szał. To było bardzo irracjonalne zachowanie. Ten mężczyzna dopuścił się naruszenia nietykalności jednego z funkcjonariuszy - tak zatrzymanie 25-latka opisywał w rozmowie z RMF FM Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji. - Wcześniej zastosowane środki przymusu, choćby w postaci chwytów obezwładniających nie przyniosły żadnych efektów - tłumaczył. Stan agresji był dalej bardzo wysoki. Policjanci byli zmuszeni do zastosowania kolejnego środka przymusu bezpośredniego w celu obezwładnienia tego mężczyzny. Zastosowali paralizator. Cały czas ten mężczyzna zachowywał się agresywnie. Policjanci ustalili, że mężczyzna był poszukiwany w związku z postępowaniem prowadzonym przez prokuraturę w sprawie oszustwa - opowiadał Petrykowski. Mężczyzna poczuł się źle już na komisariacie. W czasie rozmowy miał osunąć się z krzesła. Reanimację rozpoczęli policjanci, zanim na miejsce przyjechało pogotowie. 25-latka nie udało się jednak uratować. Lekarz, którzy przyjechał na miejsce, jako wstępną przyczynę zgonu podał ostrą niewydolność krążeniowo-oddechową. Śledztwo ws. śmierci 25-latka prowadzi Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia-Stare Miasto. "W toku postępowania konieczne jest ustalenie nie tylko przyczyny zgonu pokrzywdzonego, ale także przebiegu zdarzenia, sprawdzenie zasadności podjętej interwencji, sprawdzenie, czy zachowane zostały wszelkie procedury oraz ustalenie, czy funkcjonariusze policji działali w granicach swoich uprawnień" - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus.