Mamy świadomość, że to koniec - potwierdza Jacek Zygadło, dyrektor "Wrocławia". - Choć dokładnie nie wiadomo co się z nim stanie. Poprosiłem już francuskich właścicieli, by pozwolili mi tutaj "zgasić światło" - dodaje. Wszystko wskazuje na to, że za dwa lata hotel zniknie. Najprawdopodobniej zostanie rozebrany. Jest jeszcze szansa, ale niewielka, że będzie przebudowany. Jedno jest pewne: do 2011 roku między ulicami Powstańców Śląskich a Gwiaździstą mają się pojawić dwa inne hotele należące do Orbisu: dwugwiazdkowy Ibis i czterogwiazdkowy Novotel. Hotel "Wrocław", podobnie jak Poltegor, to symbol miasta. To tam w latach 80. wrocławianie ustawiali się w kolejkach do Peweksu. To tam można było "bezpiecznie" wymienić walutę u cinkciarza. To właśnie w tym hotelu zatrzymywały się takie sławy jak Jerzy Stuhr, Agnieszka Osiecka, Zbigniew Zamachowski. W tym hotelu głowę do poduszki przykładał też Erich Honecker (do roku 1989 przywódca NRD) a do mszy przygotowywał się Jan Paweł II. Czy wiecie, że ten obiekt, budowali... Finowie? Od początku był wyjątkowy. W latach 1978-80, według fińskiego projektu, wznosiła go fińska firma "YP-Group Helsinki". Fiński przypadek Już sam widok Skandynawów był niecodzienny. - Ich robotnicze baraki prezentowały się lepiej niż polskie mieszkania - wspomina Wojciech Mach, znany wrocławski wodzirej, który w tym hotelu niejedną imprezę poprowadził. - Do Wrocławia zjechały się prostytutki z połowy kraju. One kręciły się wokół placu budowy, polując na Finów, a Polacy przychodzili przyglądać się "ludziom pracy" - dodaje. Wizyta Skandynawów była szokiem dla obu stron. - Finowie mieli problemy z ilością alkoholu, jaką się u nas spożywa. Dziwiły ich też stawki za dzień pracy. Zdarzało się, że wynajmowali polskich robotników za 5 dolarów dniówki, a sami w tym czasie odpoczywali - śmieje się aktor, Stanisław Wolski. Budynek, który ma 11 pięter i 598 miejsc sypialnych, powstawał jednak w supertempie. I pierwsi goście wprowadzili się do niego 5 listopada 1980 roku. - A z baraków, w których mieszkali Finowie, powstał motel - dodaje Wolski. Aktorzy, politycy i papież Aktorzy i reżyserzy, przyjeżdżający do Wrocławia na Przegląd Piosenki Aktorskiej lub na plan filmowy, traktowali hotel jak drugi tymczasowy dom. - Wielu spośród nich do dziś zna sporo pracowników z imienia i zatrzymuje się tylko u nas - mówi Jacek Zygadło, który zaczynał pracę w latach 80. w recepcji. Do takich przyjaciół hotelu należą np. Jerzy Stuhr, Edward Lubaszenko i Radosław Piwowarski. - Pamiętam dobrze młodych jeszcze aktorów, którzy przyjeżdżali tu w latach 80. Piotr Siwkiewicz, Zbyszek Zamachowski, Wojciech Malajkat. Jednak naszym najważniejszym gościem był Ojciec Święty, który przygotowywał się u nas do mszy, którą odprawiał na łące w czasie Kongresu Eucharystycznego w 1997 roku. Niewiele hoteli na świecie może się poszczycić takim gościem - dodaje. Byli także inni, dziś wspominani rzadziej. Hotel często gościł prominentów: od dygnitarzy partyjnych, także z takich krajów jak Chiny czy NRD, do premierów i prezydentów. Jedynym wyjątkiem był chyba tylko generał Wojciech Jaruzelski, który podczas wizyt we Wrocławiu mieszkał wśród wojskowych. Jak to wytłumaczyć Część gości była kłopotliwa. - Po mieście krążyła opowieść o bardzo popularnym zespole rockowym (Lady Punk - przyp. aut.), który zorganizował sobie saunę w pokoju. W środku zimy rozkręcili wszystkie kaloryfery - śmieje się satyryk Jerzy Skoczylas. Budynek ma zniknąć do końca 2008 roku. Dokładna data ewentualnej rozbiórki nie jest jeszcze znana, ale wiadomo, że nowe hotele powstaną w tym miejscu do 2011 roku. Niezależnie od tego, czy hotel "Wrocław" zostanie rozebrany, czy przebudowany - zniknie kolejny symbol miasta. I niezwykle trudno będzie za 15 lat wytłumaczyć komukolwiek, że Jan Paweł II odprawiał swoją jedyną mszę we Wrocławiu na łące między Poltegorem a hotelem "Wrocław". Bo nie będzie już ani łąki, ani Poltegoru, ani hotelu. Bartłomiej Knapik bartlomiej.knapik@echomiasta.pl