W pierwszej rundzie głosowania Wrocław zdobył tylko 13 głosów; Yeosu 68, a marokański Tanger - 59. W rundzie finałowej Yeosu poparło 77 państw; a za Tangerem opowiedziało się 66 głosujących. Nokaut w pierwszej rundzie obserwował reporter RMF FM. Tak naprawdę powiedziawszy, otrzymaliśmy nieco mniej głosów niż w gwarancjach międzyrządowych było Polsce przyznawane. Na tym polega problem z głosowaniem tajnym, że nie jesteśmy w stanie powiedzieć, które państwo nie dotrzymało umów już z Polską bilateralnie zawartych - powiedział Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia. Według "Dziennika" głosowali na nas m.in. nasi sąsiedzi, Słowenia, Chorwacja, Szwajcaria, kilka krajów europejskich i dwa azjatyckie. Wiadomości z Paryża błyskawicznie dotarły na ulicę pokonanego w walce o EXPO już drugi raz Wrocławia. Głosowanie w cieniu zastrzeżeń Przed głosowaniem Polska zgłosiła formalny wniosek o zbadanie, czy kraje, które są naszymi kontrkandydatami do organizacji EXPO 2012, postępowały uczciwie. Chodzi o sprawdzenie, czy Korea Południowa i Maroko nie zachęcały innych państw, aby wstąpiły do Biura Wystaw Międzynarodowych. Członkostwo w twej organizacji daje jeden głos podczas wyboru organizatora EXPO. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, gdyż zanim Polska, Korea i Maroko przystąpiły do rywalizacji, podpisały "umowę dżentelmeńską" w obecności władz BIE, w której zobowiązały się nie zachęcać innych krajów do przystąpienia do BIE w trakcie starań o organizację EXPO 2012. Dwa lata temu do BIE należało 98 krajów, obecnie jest ich 140. EXPO = prestiż i pieniądze Jak działa samochód, telefon, samolot, radio, komputer czy laser - to wszystko pokazuje się na światowych wystawach EXPO. Ile Wrocław mógł zarobić na organizacji imprezy? Jak sprawdziła reporterka radia RMF FM Barbara Zielińska, do budżetu państwa mogło wpłynąć nawet 300 milionów euro. Gdyby Wrocław zorganizował EXPO, prawdopodobnie na wystawę przyjechałoby 10 milionów osób. Promocja miasta kosztowała 14 milionów złotych. Władze miasta twierdzą, że i tak nie są to pieniądze wyrzucone w błoto. Znów bowiem ktoś usłyszał o Wrocławiu, być może tam przyjedzie i zostawi kilkanaście euro. Wszystko w myśl zasady "pieniądz robi pieniądz".