O całym zdarzeniu "Gazecie Wrocławskiej" opowiedziała pani Natalia. Z jej relacji wynika, że spacerowała ze swoim psem, który był na smyczy. "Nagle rzucił się na niego owczarek niemiecki długowłosy, puszczony luzem. Jego właścicielka, starsza pani, miała smycz w ręce. Byłam w szoku" - relacjonuje kobieta. Jak opowiada, po ataku miniaturowy szpic nie był w stanie się poruszyć. Od razu zabrała go do weterynarza. "W lecznicy powiedziano mi, że ma skręcone i przesunięte kręgi oraz pęknięte płuco. Nawet, gdyby przeżył dwie ciężkie operacje, to już by nie chodził. Nie chciałam, żeby się męczył" - powiedziała w rozmowie z "Gazetą Wrocławską". Pies został uśpiony. Kobieta zgłosiła sprawę na policję. Nie wie jednak, kim była właścicielka psa, bo od razu po ataku zajęła się zwierzęciem.