We wrocławskich super- i hiperkarketach tę metodę najlepiej opanowały dzieciaki, które na miejscu, przy półce pochłaniają słodycze garściami. Dorośli skutecznie naśladują młodzież, choć - jak mówi rzeczniczka wrocławskiej straży miejskiej, Dagmara Turek Samól - ich potrzeby są inne. Dla przykładu jeden z nich urządził sobie na miejscu przyzwoity posiłek: pokrzepił się pętem wielkanocnej kiełbasy, a to popił przyzwoitej jakości winem. Naraził się przy tym na chorobę wrzodową, bo wchłonął wszystko w błyskawicznym tempie. Ale udało się. Po tym posiłku zuchwalcem zajęli się troskliwie ochroniarze i straż miejska: został odwieziony do izby wytrzeźwień. Ale prawdopodobnie i tak nie zostanie za wszystko ukarany. Okazuje się, że tacy złodzieje są praktycznie bezkarni: odzyskać towaru nie da się, a szefowie sklepów, z powodu niewielkich strat, rezygnują zwykle ze skierowania sprawy do kolegium.