Na oddziale ostrych zatruć zatrudnionych jest siedmiu lekarzy. Wszyscy wypracowali już godziny nadliczbowe na cały rok i początkowo nie zgadzali się na dodatkową pracę bez podwyżek. Ostatecznie czterech z nich zgodziło się pracować bez podwyżek do końca marca. Jak powiedziała ordynator oddziału Krystyna Kochman, w tej sytuacji oddział będzie pracował normalnie; "dopóki starczy nam sił" - dodała. - Pacjenci nie zostaną ewakuowani. W pracy będą nas wspierali lekarze spoza szpitala, np. z Akademii Medycznej, którzy robili tutaj specjalizację. Zgodzili się pracować na umowę zlecenie - mówiła Kochman. Zaznaczyła, że wszyscy lekarze są bardzo rozgoryczeni i "przerażeni obojętnością decydentów". - Szkoda nam pacjentów, szkoda zespołu pielęgniarskiego, szkoda pracy i tego wieloletniego doświadczenia. Dlatego zdecydowaliśmy się odłożyć decyzję o zamknięciu placówki do końca marca - powiedziała Kochman.