- We Wrocławiu, mieście miłości i tolerancji, chcemy przypomnieć, że kobiety nadal postrzegane są przez pryzmat płci, a nie np. swoich kompetencji zawodowych - powiedziała Monika Kaznocha, przedstawicielka Centrum Praw Kobiet, głównego organizatora spotkania. Manifestujący przeszli przez wrocławski Rynek z transparentami: "Piłeś, nie bij. Biłeś, spadaj", "Chłopaki też płaczą" oraz "Demokracja bez kobiet to pół demokracji". W pikiecie wzięli też udział przedstawiciele organizacji przeciwko homofobii, którzy nieśli transparent: "Lesbijki nie są dyskryminowane, dopóki nie ujawnią, kim są". Według eurodeputowanej Lidii Geringer-d'Oedenberg, kobiety w Polsce są dyskryminowane i najlepiej widać to nie tylko w polskim parlamencie, ale i w europarlamencie, gdzie Polska ma najsłabszą kobiecą reprezentację, po Cyprze i Malcie. - Na 54 europosłów jest tylko osiem pań. A są kraje, gdzie kobiety stanowią większość - mówiła eurodeputowana. Geringer d'Oedenberg przyznała, że ona sama osiągnęła to, co chciała, ale kosztowało ją to o wiele więcej wyrzeczeń i wysiłków niż jej kolegów. - Gdy kobieta popełnia błędy, to się nie nadaje, a mężczyzna się jedynie pomylił - mówiła eurodeputowana. Mieszkaniec Wrocławia, pan Paweł, przyszedł na pikietę z trzema córkami: 8-, 13- i 16-letnią. - Przeszedłem, bo uważam, że kobiety faktycznie są dyskryminowane. Jestem tu właściwie w obronie moich córek. Chcę, aby miały takie same prawa, jak ich koledzy - tłumaczył. Maszerującym przyglądali się narodowcy, którzy krzyczeli: "Faszyzm i feminizm nie!". Twierdzili, że chcą równości dla kobiet, ale nie takiej jak feministki. - Chcemy się o kobiety troszczyć, bo są stworzone do czegoś innego niż mężczyźni - powiedział jeden z nich. Manifestacja trwała ok. pół godziny.