Jego zdaniem Polska i Węgry "w wariancie pesymistycznym mają po 50 proc. szans". Wariant optymistyczny - zakłada profesor - to zwycięstwo Polski i Wrocławia, który merytorycznie jest najlepszy. Zdaniem b. wiceministra nauki, który wspiera Wrocław w staraniach o EIT, nie jest prawdą, że Budapeszt ma największych szanse, jak donosiły ostatnio media. - Nie mogę cytować krajów, ale obecnie w najgorszym wariancie mamy 50 proc. szans. Polska i Węgry są mniej więcej pół na pół, to najpoważniejsi kandydaci - powiedział w środę Langer. Zasadnicza różnica w obu ofertach, zdaniem profesora, jest w wartości merytorycznej projektów. - Budapeszteńska oferta jest polityczna i brak jej nie tylko poważnego wsparcia merytorycznego, ale - co najważniejsze - opinie rządu oraz naukowego środowiska węgierskiego dopiero od niedawna są za EIT. Oferta Polski jest merytoryczna, a głównym jej argumentem jest to, że Polska od trzech lat, od samego początku włączyła się w sprawy EIT i nie ma drugiego tak zaangażowanego środowiska i politycznego, i akademickiego w Europie. To jest dostrzegane przez Komisje Europejską i w związku z tym, jeżeli będzie dyskusja z cieniem, choćby strony merytorycznej, to nikt nie ma szans z ofertą polską - powiedział Langer. Langer nie zgadza się też z opinią, która pojawiła się ostatnio w polskich mediach, że szanse Polski na EIT spadają, ponieważ w Polsce znajduje się już agencja FRONTEX ds. zarządzania granicami UE. - Przecież Węgrzy mają Uniwersytet Europejski, mają też kilkanaście poważnych instytucji międzynarodowych - uważa profesor. Także zdaniem b. szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Jarosława Pietrasa, FRONTEX nie powinien być przeszkodą dla EIT. - Są kraje, jak np. Belgia czy Luksemburg, gdzie mieści się niejedna agencja czy instytucja europejska. Z punktu widzenia przedsięwzięcia jakim jest EIT ważniejsze jest czy oferta kandydata jest merytorycznie lepsza. Uważam, że szanse Wrocławia są spore, ale nic nie jest jeszcze przesadzone, bo na decyzję wpływ będą miały nie tylko czynniki merytoryczne ale i polityczne - dodał Pietras. EIT ma być z założenia instytucją o charakterze cywilizacyjnym, o silnych związkach z biznesem i przedsiębiorczością akademicką. Według Langera, to także przemawia za Polską, ponieważ "nikt poza nami nie złożył oferty mówiącej, jak to ma być zrobione". - Przy wydrukowanej ofercie polskiej folder węgierski wygląda jak folder biura podróży. Także w pozostałych ofertach jest głównie ładny budynek, środek miasta, przyjemny obrazek, brak argumentów merytorycznych - uważa profesor. Langer przypomniał też, że przygotowujący Wrocław i Dolny Śląsk do przyjęcia Instytutu program EIT Plus ma status programu rządowego, co jest wyjątkową sytuacją. - To jest nie tylko obligacja miasta i regionu, ale rządu i żaden inny kandydat nie ma czegoś takiego. I na dodatek nikt nie zdecydował się na tak ogromny wysiłek finansowy, jak to robi rząd wraz z władzami Wrocławia. Mówimy przecież o inwestycjach rzędu miliarda euro na naukę i sektor innowacyjny w programie EIT Plus - powiedział Langer. Zapytany o informacje zawarte w depeszy Państwowej Agencji Prasowej z Brukseli, według których istnieją spekulacje, że Polska może chcieć jednego z ważniejszych stanowisk unijnych w zamian za zgodę na Budapeszt odpowiedział, że "nie ma żadnych wiadomości z jakichkolwiek źródeł, żeby uprawdopodobnić tego typu zdanie". - Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek urzędnik niższego szczebla był w stanie uprawiać sobie politykę, która jest sprzeczna z oficjalną deklaracją premiera rządu. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógł zaproponować na poziomie rządowym jakieś gry i zabawy które dezawuują premiera rządu polskiego - powiedział Langer. W materiale PAP znalazła się także m.in. informacja o tym, że to Budapeszt ma największe szanse na lokalizację Rady Zarządzającej EIT. Profesor przyznał, że czytając brukselską depeszę odniósł wrażenie, że "ktoś pisał ją ze złą wolą, bo cytuje tego kogo chce, a nie jest to obiektywna informacja". - Moje źródła mówią, że oferta wrocławska cieszy się np. największą sympatią niemiecką, bo jest bardzo merytoryczna - dodał. Langer podkreślił też, że "jak w rzadko której sprawie rząd polski wykonuje tak dużo rzeczowych ruchów i działań". - EIT jest naturalną częścią rozwoju naszego kraju i dlatego się o nie ubiegamy, a nie żeby mieć koleją instytucje unijną - dodał. Zapytany, czy jeśli nie będzie jednomyślności co do lokalizacji EIT jest możliwe ulokowanie go w Brukseli odpowiedział, że "raczej nie ma takiej groźby". - W moim przekonaniu może być jakiś okres przejściowy, ale prędzej czy później musi być EIT ulokowane w jednym z państwa członkowskich - dodał profesor.