Zdaniem szefowej wrocławskiego azylu Zofii Białoszewskiej żadna inna metoda - chipowanie, kolczykowanie, tatuowanie, czy nakładanie specjalnej obroży - nie jest dla dzikiego kota bezpieczna. - Obcina się sam koniuszek lewego ucha - 3 milimetry w najdłuższym miejscu, czyli na czubeczku ucha, a z boku po jednym milimetrze - mówi. Dodaje, że ucho jest przycinane podczas zabiegu sterylizacji, gdy zwierzę jest w narkozie i nie cierpi. Miłośnicy kotów są przeciwni tej metodzie. To są tylko przepisy. Kot już nie jest kotem. Z obciętym uchem wygląda jak oszołom - mówią. O tym, kto ma rację, rozstrzygną prawnicy. Warto zaznaczyć, że sterylizowane dzikie koty są w ten sposób oznaczane w wielu innych polskich miastach.