Adwokat oskarżonej kobiety domagał się dzisiaj, by cała sprawa wróciła do prokuratury. Obrońca uważa, że w protokole śledztwa jest kilka poważnych uchybień. Dlatego na jego podstawie nie można ocenić, czy rzeczywiście Beata S. nieumyślnie spowodowała śmierć swojej siedmioletniej córki. - Jak można wydać werdykt o winie, skoro w aktach nie ma między innymi zapisów z sekcji zwłok? - pytał retorycznie w czasie dzisiejszego posiedzenia sądu adwokat oskarżonej, Ryszard Woźniak. Mecenas mówi, że trzeba też sprawdzić historię choroby i protokołu dokonania znieczulenia ogólnego, by stwierdzić, czy przypadkiem błędu nie popełnił anestezjolog. Czy sprawa ponownie trafi do prokuratury w Ząbkowicach Śląskich, okaże się dzisiaj po południu. Jeśli sąd nie uwzględni wniosku adwokata, zostanie wyznaczony termin pierwszej rozprawy.