Mirosława Makuchowska z wrocławskiego oddziału Kampanii Przeciw Homofobii (KPH) powiedziała, że happening odbył się z okazji "Dnia Milczenia", czyli międzynarodowego protestu przeciw milczeniu, do którego zmuszani są przedstawiciele mniejszości seksualnych, aby nie narazić się na dyskryminację. - Chcemy zwrócić uwagę na problemy gejów, lesbijek, biseksualistów oraz osób transseksualnych, którzy nie mogą ujawnić się ze względu na ostracyzm społeczny jaki panuje w środowiskach, w których żyją - powiedziała Makuchowska. Organizatorzy podkreślali, że dyskryminacja mniejszości seksualnych w Polsce i na świecie przybiera różne formy. - Począwszy od problemów rodzinnych i zawodowych, przez brak regulacji prawnych chroniących ludzi o homoseksualnej orientacji, po przejawy przemocy fizycznej - zwróciła uwagę Makuchowska. Uczestnicy happeningu, którzy zgromadzili się na wrocławskim Rynku, w ramach protestu zakleili sobie usta taśmą. Po ponad półgodzinnym milczeniu zerwali taśmy i przy pomocy gwizdków w symboliczny sposób zaznaczyli swoją obecność w przestrzeni publicznej. Na Rynku pojawiło się również kilku przedstawicieli środowisk narodowo-konserwatywnych, którzy przyszli, aby wyrazić sprzeciw wobec happeningu KPH. - Chcemy zaprotestować przeciw propagowaniu przez środowiska homoseksualne niewłaściwych zachowań, sprzeciwmy się również temu, aby uzyskały one większe prawa, np. adopcja dzieci czy legalizacja związków homoseksualnych. Uważamy, że w kraju katolickim, jakim jest Polska, do takich rzeczy dochodzić nie może - powiedział Emil Baran. We Wrocławiu happening z okazji "Dnia Milczenia" odbył się po raz trzeci. W tym roku akcja poświęcona została pamięci Eudy Simelane - lesbijki z Republiki Południowej Afryki, która padła ofiarą tzw. "gwałtów naprawczych" i która została zamordowana po tym jak publicznie ujawniła swoją orientację seksualną.