Wczoraj przed godziną 12 w centrum Wrocławia można było na każdym kroku spotkać pojedyncze osoby czy kilkuosobowe grupki z gitarami. Amatorzy muzycy zdążali na rynek, gdzie musieli odstać w długiej kolejce, by dokonać rejestracji. Humory jednak wszystkim dopisywały, choć niektórzy mieli za sobą długą podróż. - Przyjechaliśmy z Bochni - mówią Maciek i Karol. - Słyszeliśmy od dawna o tej imprezie, ale wybraliśmy się na nią po raz pierwszy. Mamy nadzieję nie tylko wziąć udział w biciu rekordu, ale także poznać ciekawych ludzi. A wieczorem wybieramy się na koncert Deep Purple. Znamy oczywiście twórczość klasyków rocka, choć na co dzień wolimy bardziej współczesne brzmienie. - Widzę, że Wrocław to naprawdę miasto gitary - cieszy się Magda Gawlik z Oławy. - Gram na tym instrumencie od dwóch lat i sprawia mi to dużą radość. Próbuję nawet własnych kompozycji i marzę po cichu o publicznych występach. Godzina zero nadeszła o 16. Po odegraniu utworu Jimmiego Hendriksa okazało się, że gitarzyści stanęli na wysokości zadania. "Hej, Joe" zostało zagrane na 6216 instrumentach. Muzyków było prawie trzy razy więcej niż w tamtym roku. Gitarowy Rekord Świata to inicjatywa muzyka Leszka Cichońskiego sięgająca roku 1997. Sześć lat później na wrocławskim rynku 588 gitarzystów zagrało "Hej. Joe". Ustanowiony został rekord Guinnessa, który jest wciąż poprawiany. Dla wielu muzyków 1 maja kojarzy się dziś przede wszystkim z nieoficjalnym świętem gitary. EM