35-letnia kobieta przeszła w marcu rozległy zawał. Była wówczas w domu. Ratowali ją 7- oraz 9-letni synowie. To oni też zawiadomili pogotowie. Jeszcze w domu lekarze prowadzili długą resuscytację. Po godzinie udało im się przywrócić krążenie. Sytuacja była dramatyczna, bo kobieta była w 11. tygodniu ciąży. Następnie na wysokości zadania stanęli Kardiolodzy Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Kobieta przeżyła, nie doszło do śmierci mózgu. Niestety, w wyniku zawału doszło do jego poważnego uszkodzenia. W tej chwili 35-latka jest w stanie wegetatywnym. - Zdziwiło nas to, że ciąża jest żywa, po tak długim zatrzymaniu krążenia - przekazał Michał Wdowczyk, zastępca ordynatora Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Mama żyje tylko dzięki aparaturze Dziecko nie tylko żyło, ale też zły stan mamy, która zmaga się z wieloma innymi chorobami, nie wpłynął na jego zdrowie. Dlatego lekarze zdecydowali się doprowadzić do porodu, chociaż matka żyje tylko dzięki aparaturze. - Taka osoba z głębokim uszkodzeniem mózgu wyłącznie zawiaduje swoimi podstawowymi czynnościami organizmu, takimi jak regulacja temperatury, trawienie, częściowa regulacja ciśnienia. Niestety, nic ponadto - tłumaczy Bernard Zając, kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii wrocławskiego szpitala. - Dla nas jest to olbrzymi sukces, że udało się dziecko w 34. tygodniu, w tak dobrym stanie urodzić - dodał Michał Wdowczyk. 10 punktów w skali Apgar Dziewczynka jest wcześniakiem. Waży nieco ponad 2500 gramów i ma 50 centymetrów. Od lekarzy dostała 10 punktów w 10-stopniowej skali Apgar. Emilką opiekuje się tata, który mimo pandemii, mógł odwiedzać żonę przez okres ciąży. W pierwszej dobie po porodzie także mógł ją zobaczyć. Obrazek szczęśliwego ojca ze zdrowym dzieckiem na ręku to nagroda dla całego zespołu lekarskiego. W akcji ratunkowej i wielomiesięcznej opiece medycznej nad mamą i córką brało udział 50 lekarzy. - Chciałbym całemu zespołowi i zespołowi lekarskiemu, i pielęgniarskiemu, położnych serdecznie podziękować za ten wysiłek i trud - przekazał prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Jednak to nie koniec zmagań. Mama Emilki i czworga jej rodzeństwa, chociaż ma dla kogo żyć, gaśnie. - Jest pacjentką w opiece paliatywnej w tym momencie, dla której medycyna nie może wiele zrobić - przyznał Bernard Zając, kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii wrocławskiego szpitala. Kobieta powinna trafić do specjalistycznego ośrodka opieki długoterminowej. Pobyt tam jednak kosztuje. W internecie trwa zbiórka dla rodziny. Przyjaciele, ale też obcy ludzie, modlą się o kolejny cud. Materiał wideo przygotował Wojciech Dąbrowski z Wydarzeń.Polsat News