To bardzo chwalebna działalność, ale także bardzo odpowiedzialna. Przy tak szeroko zakrojonej działalności nie trudno o błąd. Zdarzają się dewianci, którzy wchodzą w rolę opiekuńczych pomocników. Ważne jest, by ustrzec przed nimi dzieci. Wolontariusze nie muszą przynosić zaświadczenia o niekaralności, ani opinii z miejsca pracy czy studiów. Takie dokumenty zdaniem prezesa stowarzyszenia Jacka Bednarka i tak do końca nie poświadczą o tym jakim człowiekiem naprawdę jest ochotnik. To czuwanie polega na monitorowaniu pracy wolontariusza przez pracowników opieki społecznej. Opinie wydaje także nauczyciel dziecka. Jak na razie ten system kontroli sprawdza się, w ciągu siedmiu lat przez stowarzyszenie przewinęło się kilkuset wolontariuszy i na szczęście, żaden z nich nie zawiódł zaufania dzieci - zapewnia Bednarek.