To sposób władz na załatanie dziury budżetowej bez brania kredytu bankowego. Co więcej ten manewr poprawi wskaźniki gminy, dzięki czemu będzie mogła uchwalić budżet na następny rok. Zastępca wójta Mysłakowic Jerzy Wateha przekonuje, że na transakcji nikt nie straci. Dzięki niej samorząd ma móc wykonać budżet, a przedszkole ma nadal funkcjonować. Rodzice jednak nie wierzą. Liderka protestujących Monika Krynicka-Bacior powiedziała, że sprzedaż nieruchomości jest pierwszym krokiem do likwidacji placówki. Potem do jej zamknięcia - zdaniem protestującej - wystarczy jedna uchwała rady gminy. Nie wiadomo, czy za trzy lata władze będą miały pieniądze, których nie mają teraz. Protestujący, zebrali prawie 400 podpisów.