O sporze przychodni ze spółdzielnią mieszkaniową reporterzy portalu Wrocław24.net informowali już pod koniec lutego. Teraz postanowili sprawdzić, czy przez pół roku coś w tej sprawie się zmieniło. Niestety - jak się okazało - jest jeszcze gorzej. Przypomnijmy - spór toczy się o kawałek podjazdu dla niepełnosprawnych, który należy do przychodni, ale znajduje się na terenie spółdzielni mieszkaniowej. Pod koniec lutego, nocą, prezes spółdzielni mieszkaniowej nakazała rozebrać podjazd. Wszystko przez to, że dyrekcja przychodni zaproponowała spółdzielni jego naprawę. - Podjazd został zdewastowany i rozebrany. Jednak pacjenci musieli się jakoś dostać do przychodni, zwłaszcza, że u nas odbywają się również zajęcia rehabilitacyjne. Często nasi pacjenci poruszają się na wózku, o kulach, przychodzą też matki z wózkami. Podjazd jest konieczny, więc ustawiliśmy tymczasowy - opowiada Marianna Molendowska, prezes przychodni Pulsantis. Jednak i on przeszkadzał pani prezes z SM "Skwerek". Zleciła ona, by odgrodzić go od spółdzielni. - Postawili jakieś słupki i łańcuchy. Jednak niektórzy pacjenci na wózkach podnosili łańcuchy i podjeżdżali pod nimi. Więc - na złość - prezes spółdzielni je skróciła - twierdzi Molendowska. Dyrekcja przychodni próbowała rozmawiać ze spółdzielnią, by ta oddała jej teren pod dachem, gdzie znajduje się podjazd. W zamian za tych kilka metrów, przychodnia gotowa była oddać pozostały plac. Jednak spółdzielnia nie chce słuchać o takich zamianach. Dlatego prezes Molendowska zmuszona została do innego rozwiązania tej sytuacji. Jest plan, by wejście do przychodni razem z podjazdem zrobić z innej strony. Jednak taka inwestycja to koszt około 200 tys. zł., których przychodnia nie ma. Prezes spółdzielni widzi również inne rozwiązanie. - Myślę, że tę sprawę rozwiązałby sąd. W ogóle uważam, że miasto również powinno interweniować. Nie wiem dlaczego zostaliśmy z tym wszystkim sami - żali się. Kiedyś oba tereny, ten pod przychodnią i ten spółdzielczy, należały do zakładów Elwro. Jednak zakład zaczął pozbywać się swoich nieruchomości. Wtedy pod budynkami wydzielono działki. Pech chciał, że granica między nimi przebiega równo ze ścianami przychodni. Przez wiele lat nie było z tym problemu. Konflikt pojawił się wraz z przybyciem nowej prezes spółdzielni mieszkaniowej i - jak do tej pory - nic nie wskazuje na to, by został on szybko zażegnany. Dorota Przybylak redakcja@wfp.pl