- Jesteśmy znowu po naradzie w sztabie i na razie eksperci udadzą się na miejsce by ocenić, czy spróbujemy jeszcze raz odciąć dopływ gazu zalewając go pod głowicą, czy zastosujemy kolejne metody - powiedział dzisiaj rzecznik sztabu kryzysowego w Wierzchowicach, Julian Łuczyński. Dowodzącym akcją pozostały do wyboru dwie metody ugaszenia płonącego gazu: zalanie go wodą lub zastosowanie otworu ratunkowego. Pierwsza z metod to zbudowanie zbiornika wodnego o pojemności 3 tysięcy metrów sześciennych. Woda ze zbiornika przy pomocy pomp i działek wodnych ma zalać otwór, z którego ulatnia się gaz. Jeśli i to się nie powiedzie, zastosowane zostanie trzecie najbardziej czasochłonne rozwiązanie - czyli tzw. otwór ratunkowy. Około 300 metrów od płonącego szybu powstanie inny, którym wtłoczona będzie woda, by przerwać wydobywający się strumień gazu. Akcja prowadzona jest w bardzo ciężkich warunkach: w pobliżu szybu panuje wysoka temperatura, a olbrzymi hałas uniemożliwia normalne porozumiewanie się. Do tej pory ucierpiało kilku strażaków. Część z nich zatruła się dymem. Życiu żadnego nie zagraża niebezpieczeństwo.