Problemy lokatorów z Armii Krajowej 54 trwają już kilka lat. - Mamy już dość tego wszystkiego. Boimy się o swoje życie i mienie - mówi Janusz Kalina, jeden z członków wspólnoty mieszkaniowej. Uciążliwy sąsiad z przydomowego garażu, mieszczącego się w budynku mieszkalnym, zrobił sobie składowisko niebezpiecznych materiałów. - Trzyma tam paliwo, butle z tlenem i acetylenem oraz węgiel, którym handluje. Nic sobie nie robi z prawa, które kategorycznie tego zabrania - dodaje Jan Waśko, mieszkaniec budynku przy Armii Krajowej. Dodatkowo na małym, niemal całkowicie zamkniętym podwórku wypala metale ze starych urządzeń AGD oraz tnie na złom stare samochody o nieznanym pochodzeniu. - Najgorzej jest gdy przywozi drewno z lasu i tnie je łańcuchową piłą spalinową. Smród, dym oraz opary z paliwa przedostają się do mojego mieszkania. Jak w takich warunkach można normalnie żyć? - zastanawia się pan Jan. Do tego doliczyć należy również notoryczną kradzież wody oraz energii elektrycznej, co zostało udowodnione, przez komisję powołaną przez MZB Stary Zdrój, podczas kontroli 19 marca tego roku. - Oczywiście kosztami obciążani jesteśmy my - członkowie wspólnoty. Przez wiele lat płacimy wyższe rachunki, jednak mamy nadzieję, że już niedługo nasza gehenna się skończy - wyjaśnia Waśko. Zrozpaczeni mieszkańcy wielokrotnie wzywali na interwencje policję i straż miejską, ponieważ każde zwrócenie uwagi uciążliwemu sąsiadowi kończyło się ustnymi groźbami. - O wszystkim zawiadomiliśmy również zarządcę, czyli Miejski Zarząd Budynków. W odpowiedzi otrzymaliśmy pismo, w którym informuję się nas, że podjęto działania zmierzające do odebrania garażu obecnemu użytkownikowi - tłumaczy Janusz Kalina. Z pisma wynika również, że umowa najmu została wypowiedziana w 2006 roku, a w 2007 MZB wystąpiło o eksmisję. Dlaczego więc niesforny sąsiad w dalszym ciągu zajmuje garaż w bloku przy Armii Krajowej 54? - Sprawa jest w sądzie i cały czas trwa postępowanie. Jednak dopiero jak zapadnie prawomocny wyrok zostanie uruchomione postępowanie eksmisyjne - wyjaśnia Andrzej Rąkowski z wałbrzyskiego magistratu. Mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i na własny koszt zamontowali monitoring na podwórku, na którym mieści się garaż. - Mamy też dokumentacje dowodową, drastyczne zdjęcia robią wrażenie. Jak na razie przynosi to efekty i mamy trochę spokoju. Demokracja i procedury - zobaczymy, jak długo to potrwa, bo nam po prostu żyje się źle - kończy Janusz Kalina. Robert Włochal robert@nww.pl