Wałbrzych - miasto trendy!!! Gdzież indziej upadek cywilizacyjny jest w "tak pięknych okolicznościach przyrody" - to tylko jeden z maili, jakie przyszły do redakcji RMF. Rafał - autor listu - chciałby zwalczyć stereotyp miasta-brudasa umazanego węglem. Wałbrzych to jedno z niewielu miast w Polsce, gdzie nie dotarła chyba żadna wojna od XVIII wieku. Nawet w 1945 roku, gdy Wałbrzych zajmowała Armia Czerwona, miasto przetrwało nietknięte; było zbyt cenną zdobyczą wojenną ze swoim przemysłem i kopalniami. Ale 61 lat później nie ma już w Wałbrzychu ani jednej czynnej kopalni; oficjalnie stopa bezrobocia wynosi tu prawie 27 procent - to oznacza, że prawie co trzeci mieszkaniec aktywny zawodowo nie ma pracy. Wielu z nich ofert zatrudnienia szuka na tzw. ścianie płaczu - tablicy z ogłoszeniami urzędu pracy. Propozycji - jak sprawdzili dziennikarze RMF - niewiele; poszukiwany jest spawacz, sprzątaczka, pracownik we włoskiej restauracji w Niemczech; żadnych ofert dla ludzi młodych i wykształconych. Ale jeśli nie urząd pracy, to może prywatna agencja pracy? Wybrał się do niej reporter RMF Witold Odrobina. Jak sprawdził, praca owszem czeka, ale na tych, którzy zechcą wyjechać. Na górników czekają np. w Lubinie czy w Czechach. Posłuchaj: A przecież jeszcze kilkanaście lat temu w okolicach Wałbrzycha znajdowało się mnóstwo kopalni węgla i barytu, chociażby w niedalekim Boguszowie-Gorcach. A oprócz tego koksownie, elektrownie, huta żelaza "Karol", fabryki porcelany, zakłady naprawcze przemysłu węglowego, tartaki i ważny węzeł kolejowy. Jak to więc możliwe, by dziś był to obszar nędzy. Władze miasta winią za to system, który zdecydował o zamknięciu wszystkich kopalni; w efekcie pracę straciło tam z dnia na dzień 24 tys. osób. Posłuchaj relacji reportera RMF Michała Szpaka: I choć kopalni w Wałbrzychu nie ma od 7 lat, to wydobycie węgla trwa. Biedaszyby. Kilka lat temu o ludziach tam pracujących pisał "Der Spiegel" ("Śląskie krety"), Tomasz Wiszniewski pokazał ich w dokumencie "Wszyscy jesteśmy z węgla". Nielegalne kopalnie działają wokół całego miasta, w dzielnicach Biały Kamień, Podgórze czy Stary Zdrój. Można powiedzieć, że biedaszyby to świetnie zorganizowana spółka. Praca na zmiany, własne stowarzyszenie ze stronami internetowymi i własny system ostrzegania przed policją. Podział, jaki tam obowiązuje, przypomina większość przedsiębiorstw. - To góra i dół - opowiadają Michałowi Szpakowi ludzie pracujący w biedaszybach. Góra musi przesiać, dół wykuć ten węgiel i wiaderkami go wynieść. Posłuchaj: Na tym nielegalnym, niebezpiecznym wydobyciu zarabia się zdecydowanie więcej niż w niejednym zakładzie w Wałbrzychu - przyznają. Czasem 20, czasem 50 złotych dziennie. Pracę - już tę legalną - mieszkańcom Wałbrzycha dają przede wszystkim małe prywatne firmy - tak wynika ze statystyk urzędu skarbowego. Problem jednak w tym, że tych firm cały czas ubywa. W ciągu 3 lat z tamtejszego rynku zniknęło około 600, a to oznacza, że pracę mogło stracić blisko 2 tysiące osób. Posłuchaj relacji reporterki RMF Barbary Zielińskiej: Ale, żeby nie pokazywać miasta tylko w czarnych barwach, chcemy też powiedzieć o tych, którym się udało. To między innymi reżyser teatralny Jan Klata. - Wałbrzych mnie przygarnął w momencie, gdy żadne inne miejsce mnie nie chciało - wspomina. Posłuchaj także relacji reporterki RMF Katarzyny Grmase-Matusiak: