Mirosława prowadzi szkolny bufet w jednej z wrocławskich szkół. Mąż nie wie nic o jej nowym hobby. Żeby się z niej nie śmiał. Gdy podczas wygibasów na krześle nabiła sobie sporego siniaka, powiedziała mu, że to przez aerobik dla zaawansowanych. - Chciałam zapisać się na taniec towarzyski, ale nie znalazłam partnera. Kiedyś podpatrzyłam dziewczyny podczas zajęć z erotic dance i postanowiłam spróbować. Przecież kobieta w moim wieku też ma prawo zaszaleć - przekonuje Mirosława. - Dzięki zajęciom czuję się młodsza, atrakcyjniejsza, bardziej kobieca - dodaje. Słodka tajemnica Dominika chodzi na erotic dance już od roku. Swoje hobby ukrywa nie tylko przed mężem, ale także przed szefem. - Wykorzystałam już swoje umiejętności w praktyce. Mąż nie był szczególnie zaskoczony, bo wie, że jestem spontaniczna i mam szalone pomysły. Ale do dziś nie wie, gdzie nauczyłam się tak tańczyć. To moja słodka tajemnica - opowiada Dominika. Do tego, że pobiera lekcje erotycznego tańca nie przyznaje się też w pracy. Bo jako urzędniczka musi być stateczna, poważna i odpowiedzialna. - Mój szef jest mężczyzną, a facetom taniec erotyczny kojarzy się z półnagą kobietą wiszącą na rurze. A my tego nie robimy - przekonuje Dominika. - Nasz taniec jest kobiecy, subtelny. Jest erotyczny, ale nie ma w nim nic wulgarnego, wyuzdanego. Ma kusić, ale nie prowokować. Pomysł z samochodu Pomysłodawczynią zajęć z erotic dance jest Beata Rękas, współwłaścicielka Akademii Ruchu. - Stałam w korku. Czułam się przepracowana, zmęczona. Uświadomiłam sobie, że dawno nie miałam już okazji, by poczuć się kobieco. Podobnie jak większość z nas - wspomina Beata. - Pomyślałam, że fajnie byłoby zorganizować takie zajęcia, podczas których kobiety będą mogły poczuć się sexy. Wygrzebałam kilka kaset wideo Carmen Elektry i pokazałam je Ani, naszej instruktorce. Ania Krasińska ułożyła trzy układy choreograficzne. Na erotic dance, czyli taniec z pieprzykiem, szybko znalazły się chętne. - Na początku zwykle przychodzą skrępowane i cichutko pytają "o ten taniec z pieprzykiem" - opowiada Ania. - Na pierwsze zajęcia wkładają podkoszulek oraz spodnie od dresu. Każą zasłaniać kotarami drzwi. Ale potem robią się coraz odważniejsze. Po dwóch, trzech spotkaniach wkładają pończochy, szpilki, robią pełen makijaż. Przestają im przeszkadzać faceci przyklejeni nosami do szyby, którzy ślinią się na ich widok - dodaje. Agnieszka Korzeniowska agnieszka.korzeniowska@echomiasta.pl