Chodzi o tragiczne w skutkach zdarzenie, jakie miało miejsce w Świdnicy (woj. dolnośląskie) w listopadzie ubiegłego roku. Do leżącej na podwórku kobiety, która prawdopodobnie wypadła lub wyskoczyła z okna 3. piętrze, wezwano policję i pogotowie. - Patrol policji i ekipa pogotowia ratunkowego wezwana na miejsce nie podjęli reanimacji, bowiem policjant stwierdził, że to nie kobieta, lecz manekin - powiedział Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. To policjant - relacjonował prokurator - uznał, że ma do czynienia z manekinem; funkcjonariusz miał dojść do takich wniosków po tym, jak obejrzał i dotknął leżącej postaci. Prokurator podkreślił, że opinia policjanta sprawiła, iż lekarz nie podjął reanimacji ani innych czynności. - Wezwane na miejsce służby oddaliły się. Dopiero druga ekipa podjęła czynności - zaznaczył Rusin. Drugi zespół ratowników ustalił, że leżąca postać to kobieta i że już nastąpił zgon - mówił Rusin. Nie wiadomo, kto dotarł na miejsce pierwszy: policja czy lekarz. Kwestia ta ma zostać wyjaśniona w toku śledztwa. Obecnie prokuratura wystąpiła do biegłych o opinię, czy kobieta żyła w chwili, gdy na miejsce przybył pierwszy patrol policji i ekipa pogotowia ratunkowego. Wiadomo, że kobieta w wyniku upadku doznała licznych obrażeń, które były przyczyną zgonu. - Jeśli kobieta żyła i nie udzielono jej pomocy, będziemy mogli postawić zarzuty. Policjantom zarzut niedopełnienia obowiązków, a ekipie pogotowia - zarzut nieudzielenia pomocy - mówił Rusin. Za tego typu przestępstwo grozi do 3 lat więzienia.