Co legło u podstaw decyzji o wystartowaniu w konkursie na obsadę stanowiska, które od kilku dni Pan zajmuje? - Przez ostatnie 28 miesięcy pracowałem w Komendzie Powiatowej Policji w Zgorzelcu jako pierwszy zastępca komendanta. Zajmowałem się zagadnieniami służby prewencyjnej, ruchu drogowego i szeroko pojętym zakresem współpracy międzynarodowej z racji tego, że teren jest specyficzny, bo leżący na styku granic trzech państw. W moim zakresie obowiązków były też kontakty z samorządami lokalnymi. Mój udział w postępowaniu kwalifikacyjnym dotyczącym obsady tego stanowiska wynikał z możliwości dalszego awansu. Nie ukrywam, że piastowanie funkcji komendanta powiatowego policji czymś takim jest dla każdego policjanta. Pojawia się sposobność kierowania nową jednostką, wykazania się swoimi umiejętnościami, współpracy z lokalną społecznością, na rzecz której się działa. Drugim motywem - w moim przypadku - okazał się powód rodzinny. Pochodzę z Bystrzycy Kłodzkiej, a więc z miejscowości oddalonej od Ząbkowic Śląskich o blisko 40 km, co oznacza, że już nie będę gościem mojej rodziny, jak miało to miejsce w przypadku pracy w Zgorzelcu. Z niego przyjeżdżałem do domu najwyżej dwa razy w miesiącu. Czy powiat ząbkowicki, który raczej jest uważany za oazę ciszy i spokoju, rzeczywiście pozwoli wykazać się wiedzą i umiejętnościami np. w zwalczaniu przestępczości? Zauważę, że nie notuje się w nim zatrważającego wzrostu choćby rozbojów, nie ma przypadków zabójstw czy innych zdarzeń mocno bulwersujących. - Sądzę, że tak. Podkreślę, że dzisiaj bycie komendantem powiatowym policji nie jest związane li tylko z zagadnieniami stricte dotyczącymi przestępczości, ale również kwestiami menedżerskimi. To on musi dbać o kontakty z samorządami każdego szczebla i mieszkańcami, ciągle je doskonalić, aby były na wysokim poziomie owocującym np. inicjatywami, dzięki którym uda się skutecznie zwalczyć pewne przyczyny niepokojących zdarzeń. Jeżeli uda mi się być na tym polu skutecznym, będziemy mogli mówić o zaistnieniu w powiecie ząbkowickim społeczeństwa obywatelskiego czyniącego ten teren jeszcze bardziej bezpiecznym. Które aspekty z zakresu ładu i bezpieczeństwa w powiecie szczególnie zwróciły Pana uwagę podczas zapoznawania się z jego specyfiką? - Analizowałem przede wszystkim zeszły rok. Wtedy tutaj nie udało się poradzić z przestępczością wymierzoną przeciwko życiu i zdrowiu. Mam tu na uwadze rozboje oraz bójki, pobicia i uszkodzenia ciała. Są to kategorie, które w sposób najbardziej wyraźny odczuwane są przez społeczeństwo, równocześnie okazują się szczególnie lotnymi medialnie. Tak mieszkańcy, jak i policjanci chcą, aby na ulicach miejscowości powiatu było bezpiecznie bez względu na porę dnia, aby nie stać się ofiarą napadu czy pobicia. Mam pewne pomysły do wdrożenia, które mogą spowodować zmniejszenie się tzw. zagrożeń publicznych, czyli tych, które zachodzą poza miejscem zamieszkania i są najszybciej postrzegane przez społeczeństwo. Czy na te zagrożenia nie mają przypadkiem wpływu różnego rodzaju niedostatki lokalowe czy sprzętowe, bo z kadrowymi - słyszę - policja już kłopotów nie ma? - Z obsadą stanowisk policja, rzeczywiście, kłopotów już nie ma. Aktualnie nie mamy wakatów. Jeśli chodzi o warunki lokalowe, to są, jakie są. Udaje się je poprawiać w policyjnych obiektach m.in. dzięki współpracy z samorządami lokalnymi. W tym roku będziemy kontynuować zapoczątkowane niedawno inwestycje, np. termomodernizację budynku KPP. Mam nadzieję, że mimo mizerii budżetowej, która w br. zapowiada się w policji, właśnie przy wsparciu samorządów lokalnych uda się zaspokoić inne nasze oczekiwania. Pewne pomysły na to już mam, ale wolę nie wyprzedzać faktów. Są one jednak związane z dążeniem do uzyskania przez naszą jednostkę systemu zarządzania jakością wg normy ISO 9000/2001 jeszcze w tym roku. Nie uważam, aby warunki lokalowe miały wpływ na to, że nie poradzimy sobie z poprawą stanu bezpieczeństwa i ograniczenia przestępczości. W naszych ludziach tkwi ogromny potencjał, który postaram się umiejętnie wykorzystać. W związku z tym już wprowadzam zmiany nastawienia funkcjonariuszy w kontaktach z obywatelami. Policjanci muszą pamiętać, że to oni są dla społeczeństwa, a nie na odwrót. Jakiego rodzaju usprawnienia z powodzeniem zastosowane w pracy w komendzie zgorzeleckiej będzie chciał Pan przetransformować tutaj z racji ich przydatności? - Jest ich kilka, jednak wymagają czasu na zastosowanie. Zmiany wprowadzać zamierzam systematycznie i tak, aby utożsamiali się z nimi policjanci, gdyż to od nich zależy, czy one będą na tyle skuteczne. Na początek zastosowałem rozwiązanie, które wymaga aktywnego nawiązywania kontaktów z mieszkańcami przez funkcjonariuszy. Tym samym policjant będzie korzystał z radiowozu wyłącznie przemieszczając się między rejonami pełnienia służby. Dominować mają patrole piesze, które takim kontaktom sprzyjają, bo dzięki nim dowiadujemy się o sprawach istotnych dla obu stron, a więc o niebezpiecznych miejscach, uciążliwościach, spojrzeniu na naszą pracę. Bardziej wymagać będę od dzielnicowych, aby mocniej zaangażowali się w problematykę tzw. niebieskiej karty, czyli zagrożeń związanych z przemocą w rodzinie, w stosunku do dorosłych oraz dzieci. Oni też częściej powinni docierać do ofiar przestępstw, co może zaowocować informacjami istotnymi dla ujęcia sprawcy. Policja ma być dla obywatela partnerska, a nie represyjna. A taki wizerunek na tę chwilę się jawi. Czy w związku z tymi zamierzeniami szykują się jakieś kadrowe roszady - tak w Komendzie Powiatowej Policji, jak i komisariatach? - Jestem tutaj dopiero kilka dni. Muszę dobrze poznać jednostkę i ludzi w niej zatrudnionych. Spieszę uspokoić, że póki co nie mam żadnych planów o czynieniu rewolucji kadrowej. Na tegotygodniowej odprawie z kadrą przedstawię swoją wizję pracy oraz wymagania z tym związane - stawiam mocno na jakość. Jeśli komuś ze mną nie będzie po drodze, to nie ukrywam, że takie zmiany nastąpią. Dziękuję za rozmowę BOGUSŁAW BIEŃKOWSKI * Maciej Bielas ma lat 46, jest mgr prawa, absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego. Żonaty z Małgorzatą, syn Marcin jest studentem tego samego wydziału na tym samym uniwersytecie, co tata.