Wracał z pracy i zobaczył ogień w jednym z mieszkań na pierwszym piętrze bloku przy ul. Kazimierza Wielkiego. Mężczyzna miał pełnić dyżur w Zespole Szkół Integracyjnych. Nad ranem idąc do pracy zauważył, że pali się mieszkanie. Bez zastanowienia mężczyzna wbiegł do zadymionego pomieszczenia. Wszędzie był ogień. Szybko wziął na ręce roczne dziecko, które jeszcze nie chodziło i przestraszonego dwulatka. Zdezorientowana matka dzieci nie wiedziała co robić. Marek Szymański wyprowadził całą trójkę. Nikomu nic się nie stało. Strażacy wezwani na miejsce pożaru przeszło godzinę gasili ogień. Spaliło się wyposażenie mieszkania. Gdyby nie natychmiastowa reakcja strażnika mogło dojść do tragedii. Autor: ech