Funkcjonariusze nie popełnili błędu, a przestępstwo, do którego doszło, to "precedens w polskim więziennictwie". Do tragicznego zdarzenia doszło w lipcu 2007 r. podczas widzenia z odbywającym karę 2 lat pozbawienia wolności za rozboje Adrianem P. Mężczyzna najpierw udusił w więziennej toalecie konkubinę Majkę H., z którą ma dwoje dzieci. Później próbował sam popełnić samobójstwo i podciął sobie gardło nożykiem od golarki. Kobieta regularnie odwiedzała mężczyznę. Nigdy się ze sobą nie kłócili. Sprawiali wrażenie zgodnej pary, również feralnego dnia. Najprawdopodobniej przyczyną zabójstwa była zazdrość. Jak poinformowała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus, śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy i dyrektora Zakładu Karnego zostało umorzone ze względu na to, że nie zostało "stwierdzone przestępstwo". - Prokuratura stwierdziła, że to, co przydarzyło się we wrocławskim Zakładzie Karnym, było precedensem w polskim więziennictwie i ani funkcjonariusze, ani dyrektor, nie mogli tego przewidzieć - powiedziała Klaus. Ponadto, prokuratura uznała, że funkcjonariusze działali zgodnie z obowiązującym wtedy prawem i normami. - A zatem dopełnili swoich obowiązków, choć doszło do tragedii - mówiła rzeczniczka. Dodała, że po tej tragedii zostały zmienione pewne zasady obowiązujące podczas widzeń. Klaus przyznała, że również nożyk od golarki, który mężczyzna wniósł na salę widzeń, był nie do wykrycia, bowiem został owinięty taśmą, i wykrywacz metalu nie zasygnalizował niczego. - Robiliśmy doświadczenia z nożykiem i okazało się, że po owinięciu go szczelnie taśmą jest nie do wychwycenia przez wykrywacz metalu - powiedziała Klaus. Adrian P. kilka dni temu został skazany przez wrocławski sąd na 25 lat więzienia za uduszenie swojej konkubiny. Prokuratura domagała się dla mężczyzny 15 lat więzienia. 23-letni Adrian P. udusił 23-letnią Majkę H., z którą żył od siedmiu lat i z którą miał dwie córki. Do tragicznego zdarzenia doszło w pół roku po tym, jak P. trafił do więzienia. Mężczyzna po tragedii trafił do szpitala z niewielką raną gardła. Nie było zagrożenia dla jego życia. Już podczas przesłuchania w prokuraturze przyznał się do zabójstwa i wyjaśnił, że miał informacje, iż jego konkubina zdradza go, pije alkohol oraz nie dba o dzieci. W trakcie widzenia w sali przebywało ponad 80 osób: skazani i osoby odwiedzające. Wszystkich pilnowało trzech funkcjonariuszy. Sala była monitorowana.