Ratownik górniczy, który próbował ratować 76-letniego Józefa Dziubińskiego skarży się, że na placu nie ma głośników, aby wezwać pomoc. - Przecież zakupy robią pielęgniarki i inni ludzie, którzy potrafią udzielić pierwszej pomocy - oburza się ratownik. I choć zasygnalizował problem pragnie pozostać anonimowy.Twierdzi, że Sobótka to mała miejscowość i nie chce rozgłosu. Kiedy mężczyzna leżał na chodniku, wezwano lekarza, ale karetka zdaniem świadków przyjechała dopiero po 40 minutach. - Pewnie wcześniej pojechali do jakiegoś wypadku, bo nadjechali od strony Nasławic. Niestety było już za późno, sprawdziłem puls, ale był niewyczuwalny - relacjonuje. Świadkowie twierdzą, że wcześniej zdarzały się już przypadki zasłabnięć na targu w Sobótce i zawsze były problemy z udzieleniem pomocy. - Megafony zamontowano na targach w Ząbkowicach Śląskich, Strzelinie, Świdnicy i Dworcu Świebodzkim we Wrocławiu. Wiele razy do zawałowców wzywano tam lekarzy, którzy sprawnie udzieli pomocy - dodaje górnik. Zdaniem lekarki Lilianny Styki z Katedry Medycyny Ratunkowej i Katastrof Akademii Medycznej we Wrocławiu na targowisku przydałby się nie tylko megafon, ale również ratujący życie defibrylator. - Oczywiście ważne jest nagłośnienie, ale również szkolenia. Defibrylatory znajdują się już w kilku dużych wrocławskich instytucjach m.in. Hali Stulecia i bibliotece uniwersyteckiej. Szkolenie obsługi urządzenia trwa zaledwie kilka minut - mówi lekarka. Dyrekcja targowiska tłumaczy, że nie ma pieniędzy na montaż wzmacniacza i kolumn. - Według zaleceń sanepidu najpierw musimy ogrodzić plac i na to trzeba znaleźć pieniądze. O zainstalowaniu nagłośnienie na razie nie ma, co marzyć - tłumaczy Teresa Pukała, która zarządza placem targowym. Jacek Bomersbach