Do pożaru doszło na początku grudnia 2017 r. Gdy strażacy ugasili ogień, w jednym z pokojów znaleźli ciała trojga dzieci w wieku od czterech do ośmiu lat. Z mieszkania uratował się ich dziadek, który spał w bliższym pomieszczeniu i zdążył wybiec na korytarz. W oknach nie było klamek, dzieci nie miały szansy na ucieczkę. Ogień został zaprószony ze świecy zapalonej przez oskarżoną, bo w mieszkaniu nie było prądu. Prokuratura i obrona odwołały się Matka dzieci Magdalena K. została oskarżona o spowodowanie pożaru i narażenie wielu osób, mieszkańców kamienicy na utratę zdrowia i życia. Zarzucono jej również, że od czerwca 2015 r. do 2 grudnia 2017 r. wielokrotnie narażała swoje dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Pozostawiała je w domu same lub z dziadkiem, osobą uzależnioną od alkoholu. Sąd I instancji skazał ją pod koniec listopada 2018 r. na cztery lata więzienia. Uznał, że pozostawiając dzieci pod opieka pijanego i uzależnionego od alkoholu dziadka, naraziła je na niebezpieczeństwo, a pozostawiając zapalone świece spowodowała pożar. Od tego wyroku odwołała się zarówno prokuratura jak i obrona. Oskarżyciel żądał dłuższego więzienia - sześciu lat i sześciu miesięcy. Obrona wnosiła o uniewinnienie lub złagodzenie kary. "Wątpliwa" skrucha Jak poinformował PAP rzecznik Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu sędzia Witold Franckiewicz w środę sąd skazał Magdalenę K. na karę pięciu lat więzienia. "To kara łączna za dwa przestępstwa. Skrucha oskarżonej, choć wyrażona słownie w żalu za dziećmi, wydaje się w ocenie sądu wątpliwa. Oskarżona leczy się obecnie z uzależnień narkotykowych, ale nie ma wątpliwości, że była winna zarzucanym jej czynom" - powiedział sędzia. Wyrok jest prawomocny.