"Szanowny Panie Pośle, zwracam się z uprzejmą prośbą o pomoc i zbadanie przez pańską komisję następującej sprawy" - to pierwsze słowa listu Jacka F. do posła Ludwika Dorna z PiS-u. Napisał go w 2002 roku. Jak wynika z pisma, oficer czuł się zaszczuty przez szefostwo straży granicznej. Prowadzone przez straż postępowanie dyscyplinarne nazwał zemstą ludzi związanych z SLD. Z informacji, do jakich dotarło radio RMF wynika, że Jacek F. uważał się za szykanowanego ze strony senatora SLD Kazimierza Drożdza i Czesława Pogody, obecnie posła SdPl. To oni mieli interweniować u szefa straży granicznej, by odsunąć oficera od wydziału kontroli wewnętrznej. Doprowadzili też do przywrócenia na stanowiska funkcjonariuszy ściganych wcześniej przez Jacka F. Oskarżeni politycy przyznali, że pisali pisma. Pogoda twierdzi dziś, że interweniował w KG Straży Granicznej, bo to Jacek F. szykanował oficerów. Jednemu z nich miał nawet grozić, że zrobi z nim porządek, choćby dlatego, że jego żona jest prokuratorem. Podobną wersję przedstawia senator Drożdż. O szykanach, ofiarą których miał paść Jacek F., mówi jego obrońca; z wypowiedzi adwokata Jacka F. wynika, że oficer, który wkrótce miał stanąć przed sądem za ujawnienie tajemnicy służbowej, czuł się zaszczuty przez swoich przełożonych. - Sukces jednych, dla drugich oznacza porażkę. Został odsunięty - jak mi się wydaje - na podstawie nie w pełni dobrego materiału dowodowego. Uważam, że był niewinny - mówi RMF mecenas Ireneusz Wilk. Jacek F. został oskarżony o ujawnienie tajemnicy państwowej: miał ujawnić nazwisko osoby współpracującej ze strażą graniczną, czyli tajnego informatora. Ale wiadomo to nieoficjalnie, bo sprawa, która ponad rok temu trafiła do sądu w Kłodzku jest niejawna. Śledztwo w sprawie tragedii trwa. Trzy dni temu Jacek F. oficer straży granicznej zamordował swoich najbliższych i popełnił samobójstwo. Wykluczono, że mógł strzelać ktoś inny - dowiedział się w prokuraturze reporter RMF Michał Szpak.