W momencie eksplozji oprócz zabitego mężczyzny przebywała w domu jego żona. To ona pierwsza zobaczyła, co się stało i doznała wielkiego szoku. Kiedy byliśmy w Starym Zamku, gdzie wydarzyła się tragedia, kobieta jeszcze nie wiedziała, że jej mąż zginął. Rodzina bała się wyznać jej prawdę z powodu podeszłego wieku i złego stanu zdrowia. - W niedzielę rano pojechaliśmy na Dworzec Świebodzki. Przed wyjazdem wiele razy powtarzaliśmy: Tato piec jest nieczynny, nie rozpalaj go. Niestety stało się inaczej - mówi Czesław Czechowicz, syn ofiary. Mężczyzna rozpalił jednak w piecu centralnego ogrzewania, który podłączono dzień wcześniej. Nie miał prawdopodobnie zielonego pojęcia, że wcześniej trzeba odkręcić zawory z wodą. Wraz ze wzrostem temperatury rosło ciśnienie wody w kotle. Bólu nie poczuł Eksplozja nastąpiła przed godziną 10. Podmuch uszkodził dach, powybijał szyby i wyrwał drzwi od przedpokoju i łazienki. Duże szkody wyrządziły odłamki blachy z obudowy pieca. To właśnie one uderzyły w głowę 91-latka. - Widok był straszny. Tato leżał w przedpokoju cały osmolony sadzą. Po chwili zauważyliśmy, że ma mocno rozbitą głowę. Lekarze powiedzieli, że śmierć była tak szybka, że nawet nie zdążył poczuć bólu - opowiada Teresa Czechowicz. W pierwszej chwili myślano, że wybuchła butla z gazem. - Wyszliśmy z domu, aby sprawdzić, co się stało. Zobaczyliśmy, że sąsiedzi mają dziurę w dachu - opowiada jedna z sąsiadek. Po kilku minutach na miejsce przyjechała straż pożarna, która zabezpieczyła teren i za pomocą specjalnych urządzeń sprawdzono, czy w powietrzu nie unosi się groźny tlenek węgla. Nie wiesz - nie rozpalaj Na miejsce przyjechała policja i prokurator, który mimo sprzeciwu rodziny nakazał wykonanie sekcji zwłok. Do Starego Zamku przyjechał również właściciel firmy produkującej piece, aby sprawdzić, co się stało. - Wszystko wskazuje na to, że wybuch nastąpił z winy mężczyzny rozpalającego piec przy zakręconych zaworach z wodą - tłumaczy Mirosław Kozak, zastępca komendanta policji w Sobótce. Tragedia nastąpiła z powodu braku wiedzy na temat obsługi urządzenia. Podobnych wypadków zdarza się szczególnie zimą kilka na Dolnym Śląsku. Co należy robić, aby w przyszłości uniknąć podobnych tragedii? - Każde urządzenie może być niebezpieczne, gdy nie znamy jego instrukcji obsługi. Czytajmy ją i pytajmy ludzi, którzy potrafią obsługiwać piece. Nie wolno rozpalać w piecu przy zakręconych zaworach kulowych - informuje Marcin Grygiel, przedstawiciel dużej firmy zajmującej się produkcją urządzeń grzewczych. Jacek Bomersbach