Jaka jest historia skarbu i młodych ludzi, którzy go zakopali? 23 czerwca, początek lata 1984 roku. Grupka dzieciaków z dwóch kamienic z Legnickiej spędza kolejne popołudnie razem. Jak zwykle karty, gry. Ktoś wpada na pomysł zakopania skarbu. Na inicjatywę nie trzeba czekać długo. - Ktoś przyniósł długopis, ktoś inny kartki. Wspólnie zastanowiliśmy się, co na nich napisać - wspomina pan Sławomir Stachowicz, wówczas 12-letni Gustach, bo takie miał przezwisko. - Potem wymyśliliśmy, że musi być mapka, pewien plan naszego podwórka, żeby ludzie wiedzieli, jak było kiedyś. Na podwórku jest ich prawie osiemnastu. Poza Gustachem, jest i Semixek, Firek, Małpa, Dupel, Skowron, Pochlast i Czubek. Ale to nie wszyscy. Kilka przezwisk jest już po prostu nieczytelnych. "Co tydzień organizowaliśmy ognisko" Na Białoskórniczej, w miejscu, gdzie w tej chwili trwają prace budowlane, chłopcy mieli swoje podwórko, kąt, gdzie zawsze mogli spędzić wspólnie czas na kawałku ziemi przeznaczonym dla mieszkańców przez ówczesny ADM. Po jednej stronie drzewa owocowe, orzechy, po drugiej "ich teren" z własnoręcznie wkopanym w ziemię dużym pniem, którym służył chłopakom, jako stół. Pod ten pień zakopią potem butelkę z mapką i długopisem, i swój skarb. - Dziadek jednego z nas był działaczem partyjnym i to on wiele dobrego dla nas zrobił. Z jego inicjatywy przywieziono nam drabinki, huśtawkę. - wspomina pan Sławek. W wakacje rozbijali się z namiotami. Wtedy siedzieli lub grali w siatkówkę z siatką zrobioną własnoręcznie ze sznurka. Czy mieli już swoje marzenia? - Nie wiem, czy mieliśmy jakieś marzenia - zastanawia się pan Sławek - wtedy człowiek myślał o tym, co dalej, do jakiej szkoły pójdzie. Zaczynał się Jarocin, okres buntu i Nowej Fali. Kiedy skończyliśmy podstawówkę, wszyscy się porozjeżdżali, kontakty z czasem się urywały - dodaje zadumany. W chwili obecnej większość z nich jest nieuchwytna; Francja, Litwa, Wrocław. A Ci, którzy są, niewiele pamiętają. "Plan naszego podwórka" - Mamo, mamo - wołałem do mamy - zakopiemy butelkę. Może ktoś za sto lat ją znajdzie i będzie o nas wiedział - wspomina moment zakopania butelki jeden z nich. Historię z zakopaniem butelki pan Sławek wspomina z rozbawieniem. Jego zdaniem to miał być żart, szalony pomysł, by coś zrobić, pokazać światu, jak tu kiedyś było i jacy ludzie żyli. Jak spędzali czas. -To było dla żartów. - tłumaczy pan Sławek - Teraz nie wiadomo, jak to odebrać i jak traktować. - 10 stóp (10 tip-topów) od orzecha środkowego na wschód zakopane są....- pisali na swojej mapce młodzi chłopcy, wskazując w ten sposób, przyszłemu znalazcy miejsce ukrycia tajemniczego skarbu. Czy coś naprawdę zakopali? Trudno powiedzieć. Żaden z nich nie pamięta konkretów. Być może skarbem samym w sobie miała być mapka z misternie przygotowanym planem podwórka i niezwykły długopis? A może wyobraźnia młodzieńców była tak bujna, że jednak pokusili się o zakopanie skarbu, a może skarbeńka? Któż to wie. Pan Sławek, jeden z głównych pomysłodawców tejże mapki i idei zakopania skarbu mówi: - Nie pamiętam nic konkretnego. Może coś tam było zakopane? Sam teraz nie wiem, ale byłem pewien, że butelka była już dawno temu wykopana, kiedy ktoś wykopał nam nasz pień. No cóż. Skarbu ukrytego blisko 23 lata temu nie udało się nam znaleźć. Może kiedyś komuś, za kilkadziesiąt lat, przy okazji kolejnych prac archeologicznych, uda się wykopać kolejny list, a może skarb młodych chłopców poniesionych bujną wyobraźnią i marzeniami.