Sąd Apelacyjny wydał postanowienie po tym, jak na decyzję sadu pierwszej instancji zażalenie złożył 4. Wojskowy Szpital Kliniczny we Wrocławiu. W połowie marca wrocławski Sąd Okręgowy wydał postanowienie, w którym nakazał placówce rozpoczęcie leczenia 28-letniej Doroty Zielińskiej lekiem Gilenya na czas trwania postępowania sądowego oraz wystąpienie do NFZ o refundację leku. Pacjentka zostanie bez leczenia? Jak powiedziała rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w zakresie spraw cywilnych Małgorzata Lamparska, sąd zmienił i oddalił postanowienie sądu pierwszej instancji, co oznacza, że pacjentka może nie uzyskać leczenia, którego domaga się od szpitala. Uzasadniając postanowienie sądu Lamparska podkreśliła, że brak jest przepisów, które pozwalałby pacjentowi domagać się od konkretnej placówki medycznej leczenia wskazanym przez niego lekiem. - Sąd dostrzega aspekt moralny tej sprawy, jak ważne jest życie i zdrowie. Jednak biorąc uwagę materiał dowodowy przedstawiony przez pacjentkę, sąd nie znajduje podstawy do uzasadnienia tak sformułowanego roszczenia, że pacjent chce być leczony w tej placówce i takim środkiem - mówiła sędzia. Lamparska podkreśliła przy tym, że decyzja Sądu Apelacyjnego w żaden sposób nie rzutuje na wyrok w procesie cywilnym, który toczy się przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu. - Postanowienie Sądu Apelacyjnego zapadło w trybie tzw. zabezpieczenia powództwa, czyli nie jest to sprawa właściwa, która jeszcze się toczy. Natomiast w trybie zabezpieczenia powództwa, przed wniesieniem sprawy właściwej, powódka wystąpiła o zabezpieczenie roszczenia. Uzyskała taką ochronę w sądzie pierwszej instancji, w sądzie drugiej instancji to postanowienie zostało zmienione - tłumaczył Lamparska. Ten lek postawił ją na nogi Dorota Zielińska od 9 lat choruje na stwardnienie rozsiane. Wcześniej była leczona m.in. interferonem, który znajduje się na liście terapii refundowanych przez NFZ. Ten specyfik mogła przyjmować w domu. Później lek przestał jej pomagać, a postępująca choroba sprawiła, że mogła się poruszać już tylko na wózku. Wtedy rozpoczęła przyjmowanie leku Gilenya - dzięki wsparciu prywatnych osób (miesięczny koszt terapii to 8 tys. zł). Półroczne przyjmowanie leku pozwoliło Zielińskiej poruszać się o własnych siłach. Gdy skończył się zapas leku - ponownie przestała chodzić. Wtedy wystąpiła do sądu o leczenie lekiem Gilenya. Sąd pierwszej instancji w ramach zabezpieczenia powództwa nakazał 4. Wojskowemu Szpitalowi Klinicznemu we Wrocławiu zastosowanie terapii tym preparatem. Obecnie kobieta przebywa na oddziale szpitala wojskowego, gdzie podawany jest jej lek. Po środowym postanowieniu Sądu Apelacyjnego szpital może zaprzestać leczenia kobiety preparatem Gilenya. Wszystko w rękach lekarzy Zielińska powiedziała, że nie zgadza się z postawą niektórych lekarzy w szpitalu, którzy - jej zdaniem - wydali opinię, że lek jej nie pomaga. - Tymczasem po przyjmowaniu tego leku zaczęłam chodzić. Teraz zamierzam za kilka dni jechać na rehabilitację, na szczęście dzięki pomocy ludzi mam zapas leku na dwa tygodnie - powiedziała pacjentka. Jak powiedział zastępca komendanta ds. lecznictwa szpitalnego 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu płk. Wiesław Ruszkowski status pacjentki na razie się nie zmieni, nadal będzie otrzymywała lek Gilenya. - Po otrzymaniu decyzji Sądu Apelacyjnego specjaliści z naszego szpital zdecydują jak dalej będzie leczona - powiedział Ruszkowski.